Szybkim ruchem sięgnąłem do kieszonki na kunaie którą miałem przypiętą do prawego uda. Wyciągnąłem z niej cztery kunaie po moim ojcu i rzuciłem je w niebo po czym szybko odskoczyłem.
Ten cały Kiba wraz ze swoim psem uderzyli w miejsce w którym byłem przed chwilą. W tym samym momencie kunaie rzucone wcześniej przeze mnie wbiły się w ziemię. Jakby pociągnąć między nimi sznurek wyszedłby krzyż. Po chwili Kiba wraz ze swoim psem przestali się kręcić i stali w dziurze zrobionej przez siebie. - Czemu uciekasz?! - Warknął w moją stronę. W tym samym czasie stworzyłem cztery klony które pokazały się obok mnie i przeniosły się do kunai za pomocą Hiraishin no jutsu. Zaczęły szybko składać mało skomplikowane pieczęcie.
- Kiba! - Krzyknął jeden z jego pachołków.
- Futon: Kazekiri no Jutsu! - Wszystkie moje klony wykrzyczały to w jednym momencie i wykonały płynny ruch ręka pod lekkim kątem. W stronę bruneta i jego psa poleciały cztery ostrza natury wiatru.
- Naruto! - Usłyszałem znany mi głos wykrzykujący moje imię. Bruneta wraz z psem obtoczyła kamienna półkula. Gdy moje ostrza wiatru zderzyły się z nią kamienna obrona pękła a moje ostrza nie zrobiły krzywdy temu... kozakowi.
- Chciałeś go zabić?! - Mój wujek stanął zaraz obok mnie i zaczął karcić mnie wzrokiem. Moje klony zniknęły w obłoczku dymu.
- Sam się prosił - Wsadziłem ręce do kieszeni i odwróciłem się napięcie w stronę mojego aktualnego miejsca zamieszkania. - A ty! Jak ci tam... Kiba. - Odwróciłem wzrok w jego stronę. - Popracuj nad prędkością. - Zauważyłem jego zdenerwowanie na twarzy po czym znów zacząłem iść w wyznaczone wcześniej miejsce.
Sakura;
- Rany... - Westchnęła - Sakura widziałaś? Kiba go nawet nie trafił. - Moja przyjaciółka rozmarzyła się.
- Widziałam. - Podobno Naruto nie jest shinobi. Hmm... ta technika... to technika czwartego. - Ino. Widziałaś jak klony Naruto pojawiły się w sekundę w innym miejscu?
- Naruto? Tego blondyna? - Spytała przenosząc wzrok na mnie.
- Tak. Tej samej techniki używał czwarty Hokage. Ciekawe czy to coś znaczy...
- Wątpię. - Powiedziała ze świeckim spokojem. Szczerze? Ino ma chyba rację. Podobno czwarty zmarł rok po narodzinach syna więc nie zdążyłby nauczyć go tej techniki. - Ej Sakura, a ty z nim rozmawiałaś?
- Wymieniłam z nim parę zdań jak szłam do Hokage, a co?
- Mówił gdzie nauczył się tak walczyć?
- Nie. Powiedział, że nie jest shinobi więc...
- Ale skromny! - Ino głośno westchnęła. Czyżby ona się w nim zakochała? Ona to jest "romansista" masakra...
- Nic ci nie jest młody? - Zauważyłam, że starszy mężczyzna podszedł do Kiby. To jest chyba wujek Naruto o ile się nie mylę.
- Nie. - Odpowiedział aroganckim tonem. - Ale temu gnojkowi coś się stanie. - Odwrócił się napięcie i zaczął iść w sobie znanym kierunku, a za nim oczywiście jego banda.
- Pan jest wujkiem Naruto? - Spytałam dość cicho podchodząc do starszego mężczyzny.
- Co proszę? - Spojrzał na mnie niezrozumiałym spojrzeniem.
- Czy to pan jest wujkiem Naruto? - Powtarzam.
- Tak. - Odpowiedział krótkim lecz przyjemnym dla uszu tonem. - A o co chodzi?
- Bo mam takie pytanie związane z tym co się przed chwilą stało. - Widac, że jego spojrzenie było lekko zaniepokojone. - Czemu Naruto uważa, ze nie jest shinobi pomimo tego, że używam technik.
- Nie wiem czy mogę ci odpowiedzieć na te pytanie. - Westchnął głośno. - Sama go spytaj. Wybacz. - Nie czekając na moją odpowiedź ruszył w ślady blondyna.
- Dobry jest. - Odwróciłam nagle wzrok a tuż za moimi oczami zauważyłam kruczowłosego chłopaka w czarnej koszuli i niebieskich shortach.
- O kim mówisz Sasuke?
- O tym całym Naruto. - Ale zrobiłam z siebie idiotkę, przecież nie powiedziałby tego o Kibie.
- Masz trochę racji. - Spojrzałam w stronę odchodzącego wujka Naruto.
- Mało kto w przeciągu minuty potrafiłby pozbawić Kibę życia. - Powiedział drwiącym głosem. - Wiesz coś o nim? - Te pytanie mnie zaskoczyło... co Sasuke planuje?
- Prawie nic. - Dodałam po chwili. - A po co ci to tak w ogóle?
- Z ciekawości. - Odwrócił się i zaczął iść powolnym krokiem w stronę głównej bramy. - Do zobaczenia. - Machnął ręką na pożegnanie.
- Do zobaczenia. - Odburknęłam cicho. - Ino? Ino! - Zaczęłam rozglądać się po parku ale nigdzie nie mogłam znaleźć mojej jasnowłosej przyjaciółki. Najwyraźniej poszła we własnym kierunku bez pożegnania. Ehh... to nie w jej stylu. Nie mając nic do roboty zawróciłam w stronę do której zmierzał Naruto oraz jego wujek ponieważ mieszkam na obrzeżach wioski. Słońce już dawno zaszło a ulice zaczęły oświetlać przydrożne lampy. Nasza wioska jest piękna nocą, słychać lekki szum drzew... ah tak miłe dla uszu. Co poniektóre dzieciaki biegły w stronę domów, a inne czekały na swoich rodziców. Droga do mojego domu zeszła mi szybciej niż myslałam co mi oczywiście pasuje. Po wejściu na werandę zaczęłam szukać kluczy po moich kieszeniach, znalazłam je w ostatniej przeszukiwanej kieszeni po czym szybkim ruchem otworzyłam nimi drzwi. Weszłam i trzasnęłam drzwiami zamykając je od środka. Moich rodziców nie ma bo są u ciotki. Zapaliłam światło i opierając się o ścianę zaczęłam ściągać swoje buty, po ich ściągnięciu od razu ruszyłam na górę do łazienki by wziąć prysznic a później iść spać.
- Nic ci nie jest młody? - Zauważyłam, że starszy mężczyzna podszedł do Kiby. To jest chyba wujek Naruto o ile się nie mylę.
- Nie. - Odpowiedział aroganckim tonem. - Ale temu gnojkowi coś się stanie. - Odwrócił się napięcie i zaczął iść w sobie znanym kierunku, a za nim oczywiście jego banda.
- Pan jest wujkiem Naruto? - Spytałam dość cicho podchodząc do starszego mężczyzny.
- Co proszę? - Spojrzał na mnie niezrozumiałym spojrzeniem.
- Czy to pan jest wujkiem Naruto? - Powtarzam.
- Tak. - Odpowiedział krótkim lecz przyjemnym dla uszu tonem. - A o co chodzi?
- Bo mam takie pytanie związane z tym co się przed chwilą stało. - Widac, że jego spojrzenie było lekko zaniepokojone. - Czemu Naruto uważa, ze nie jest shinobi pomimo tego, że używam technik.
- Nie wiem czy mogę ci odpowiedzieć na te pytanie. - Westchnął głośno. - Sama go spytaj. Wybacz. - Nie czekając na moją odpowiedź ruszył w ślady blondyna.
- Dobry jest. - Odwróciłam nagle wzrok a tuż za moimi oczami zauważyłam kruczowłosego chłopaka w czarnej koszuli i niebieskich shortach.
- O kim mówisz Sasuke?
- O tym całym Naruto. - Ale zrobiłam z siebie idiotkę, przecież nie powiedziałby tego o Kibie.
- Masz trochę racji. - Spojrzałam w stronę odchodzącego wujka Naruto.
- Mało kto w przeciągu minuty potrafiłby pozbawić Kibę życia. - Powiedział drwiącym głosem. - Wiesz coś o nim? - Te pytanie mnie zaskoczyło... co Sasuke planuje?
- Prawie nic. - Dodałam po chwili. - A po co ci to tak w ogóle?
- Z ciekawości. - Odwrócił się i zaczął iść powolnym krokiem w stronę głównej bramy. - Do zobaczenia. - Machnął ręką na pożegnanie.
- Do zobaczenia. - Odburknęłam cicho. - Ino? Ino! - Zaczęłam rozglądać się po parku ale nigdzie nie mogłam znaleźć mojej jasnowłosej przyjaciółki. Najwyraźniej poszła we własnym kierunku bez pożegnania. Ehh... to nie w jej stylu. Nie mając nic do roboty zawróciłam w stronę do której zmierzał Naruto oraz jego wujek ponieważ mieszkam na obrzeżach wioski. Słońce już dawno zaszło a ulice zaczęły oświetlać przydrożne lampy. Nasza wioska jest piękna nocą, słychać lekki szum drzew... ah tak miłe dla uszu. Co poniektóre dzieciaki biegły w stronę domów, a inne czekały na swoich rodziców. Droga do mojego domu zeszła mi szybciej niż myslałam co mi oczywiście pasuje. Po wejściu na werandę zaczęłam szukać kluczy po moich kieszeniach, znalazłam je w ostatniej przeszukiwanej kieszeni po czym szybkim ruchem otworzyłam nimi drzwi. Weszłam i trzasnęłam drzwiami zamykając je od środka. Moich rodziców nie ma bo są u ciotki. Zapaliłam światło i opierając się o ścianę zaczęłam ściągać swoje buty, po ich ściągnięciu od razu ruszyłam na górę do łazienki by wziąć prysznic a później iść spać.
Naruto;
Spoglądam na całokształt wioski z głowy czwartego Hokage wyrytej na wielkiej górze? To chyba nie jest dobre określenie no ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Musze przyznać, że wioska w przeciwieństwie do co poniektórych osób jest całkiem piękna i przyjemna dla oka. Po dłuższej chwili bezczynnego patrzenia na wioskę usłyszałem krok.
- Jeżeli chcesz walczyć to radze ci iść stąd póki masz czas. - Powiedziałem groźnie. Nie dostałem odpowiedzi lecz zobaczyłem jak chłopak w czarnej koszuli siada obok mnie w odstępie metra. Nie przejmując się nim dalej patrzałem na wioskę.
- Mało kto odważyłby podskoczyć Kibie. - Powiedział przerywając męczącą ciszę.
- A to niby czemu? - Nawet na siebie nie patrzeliśmy lecz kątem oka dostrzegłem, że ma przypiętą katanę do pasa.
- Ma debili którzy wskoczą za nim w ogień. Jest silny...
- On silny? - Powiedziałem przerywając jego wypowiedź. - Jeżeli reszta jego bandy jest takiego samego pokroju to nie mam się o co martwić.- Masz rację. - Przeniósł wzrok w moja stronę i wyciągnął rękę. - Jestem Sasuke.
- Naruto. - Uścisnąłem jego dłoń by po chwili ją puścić.
- Skąd przybywasz? - Zapytał bezuczuciowym głosem lecz było widać lekki uśmiech na jego twarzy.
- Trudno powiedzieć, że skądś przybywam. - Westchnąłem głośno. - Mieszkałem z wujkiem na obrzeżach lasu w małej chatce. - Wzruszyłem ramionami. - Tylko wujek mi został no i podobno ojciec chrzestny.
- Mhm... - Odburknął. - Mi nie został nikt oprócz matki i... brata.
- Jesteś jednym z niewielu którzy przeżyli masakrę klanu Uchiha?
- Tak. Skąd wiesz?
- Głośno o niej było gdy byłem mały oraz rozpoznałem twoją czakrę.
- Interesująco. - Powiedział z rozbawieniem wstając. Odwrócił wzrok w stronę wioski. - Fajnie się gadało. - Podniósł rękę górę po czym zacisnął dłoń w pięść. W jednym momencie z bezchmurnego nieba runęła błyskawica w miejsce Sasuke po czym zniknął zostawiając po sobie trochę dymu.
- Natura błyskawicy, co? - Zapytałem sam siebie pod nosem po czym założyłem kaptur i ruszyłem w stronę domu klasycznie trzymając ręce w kieszeniach. Po drodze nie działo się nic specjalnego na moje szczęście. Wszedłem do domu, drzwi na szczęście były otwarte.
- Naruto! - Usłyszałem swoje imię zaraz po wejściu do domu.
- Tak? - Zamknąłem drzwi i zrzuciłem szybko sandały.
- Musimy porozmawiać. - Głos staruszka był dość... ostry. Oj będzie się działo. Niewiele sobie z tego robiąc wszedłem do salonu dalej z rękami w kieszeniach lecz bez kaptura na głowie. - Siadaj.
- Nie, postoję.
- Jak tam chcesz - Siedząc tyłem do mnie odpalił papierosa, po chwili wypuścił smugę dymu i obrócił się przodem do mnie. - Jesteś poważny?
- Nawet bardzo. - Spojrzałem prosto na niego, jego twarz wyrażała mieszane uczucia.
- No najwidoczniej nie. - Znów przyłożył papierosa do ust by po chwili wypuścić smugę dumy. - Wiesz, że mogłeś go zabić?
- Wątpię. - Wzruszyłem ramionami. - Przecież to shinobi, nie? - Powiedziałem podkreślając słowo; "shinobi".
- Przestań już się naśmiewać i odpowiedz.
- Tak, wiem... mogłem mu zrobić krzywdę. - Zacząłem się cicho śmiać.
- Przynajmniej tyle wiesz... - Pokręcił głową z dezaprobatą. - Hokage chce się jutro z tobą widzieć.
- Trudno powiedzieć, że skądś przybywam. - Westchnąłem głośno. - Mieszkałem z wujkiem na obrzeżach lasu w małej chatce. - Wzruszyłem ramionami. - Tylko wujek mi został no i podobno ojciec chrzestny.
- Mhm... - Odburknął. - Mi nie został nikt oprócz matki i... brata.
- Jesteś jednym z niewielu którzy przeżyli masakrę klanu Uchiha?
- Tak. Skąd wiesz?
- Głośno o niej było gdy byłem mały oraz rozpoznałem twoją czakrę.
- Interesująco. - Powiedział z rozbawieniem wstając. Odwrócił wzrok w stronę wioski. - Fajnie się gadało. - Podniósł rękę górę po czym zacisnął dłoń w pięść. W jednym momencie z bezchmurnego nieba runęła błyskawica w miejsce Sasuke po czym zniknął zostawiając po sobie trochę dymu.
- Natura błyskawicy, co? - Zapytałem sam siebie pod nosem po czym założyłem kaptur i ruszyłem w stronę domu klasycznie trzymając ręce w kieszeniach. Po drodze nie działo się nic specjalnego na moje szczęście. Wszedłem do domu, drzwi na szczęście były otwarte.
- Naruto! - Usłyszałem swoje imię zaraz po wejściu do domu.
- Tak? - Zamknąłem drzwi i zrzuciłem szybko sandały.
- Musimy porozmawiać. - Głos staruszka był dość... ostry. Oj będzie się działo. Niewiele sobie z tego robiąc wszedłem do salonu dalej z rękami w kieszeniach lecz bez kaptura na głowie. - Siadaj.
- Nie, postoję.
- Jak tam chcesz - Siedząc tyłem do mnie odpalił papierosa, po chwili wypuścił smugę dymu i obrócił się przodem do mnie. - Jesteś poważny?
- Nawet bardzo. - Spojrzałem prosto na niego, jego twarz wyrażała mieszane uczucia.
- No najwidoczniej nie. - Znów przyłożył papierosa do ust by po chwili wypuścić smugę dumy. - Wiesz, że mogłeś go zabić?
- Wątpię. - Wzruszyłem ramionami. - Przecież to shinobi, nie? - Powiedziałem podkreślając słowo; "shinobi".
- Przestań już się naśmiewać i odpowiedz.
- Tak, wiem... mogłem mu zrobić krzywdę. - Zacząłem się cicho śmiać.
- Przynajmniej tyle wiesz... - Pokręcił głową z dezaprobatą. - Hokage chce się jutro z tobą widzieć.
- Czego chce?
- Nie wiem. Wiem tylko, że to pilne.
- Ta, Jasne. - Patrzałem jeszcze przez chwilę na mojego wujkampo czym bez słowa ruszyłem do swojego pokoju.
- A, Naruto.
- Ta? - Spytałem od niechcenia będąc już na schodach.
- Nie bądź taki oporny. - Po tych słowach już wiedziałem o co mu chodzi, miał na myśli: "Twoja matka chciałaby abyś został shinobi". Nim się obejrzałem już byłem u siebie w pokoju, od razu rzuciłem się na łóżko. Nie mam siły zrzucić z siebie ubrań a co dopiero iść pod prysznic.
- Mamo! - Krzyknąłem radośnie.
- Tak Naruto? - Moja mama spytała jak zwykle ciepłym, matczynym głosem.
- Umiem już używać Hiraishin no jutsu!
- To fantastycznie! - Poczochrała mnie po głowie. - Może mi pokażesz?
- Jasne! - Krzyknąłem radośnie - Patrz. - Położyłem kunai mojego ojca na podłodze a sam wszedłem na piętro. Po chwili znów pokazałem się w kuchni obok leżącego kunaia. - Widzisz?
- Widzę, widzę. - W mgnieniu oka zostałem przytulony - Ojciec byłby z ciebie dumny.
- Cholera. - Wymamrotałem dość głośno zrywając się z łóżka. - Znowu - Mówiąc to poczułem pot spływający mi po plecach. Zawsze gdy wracają do mnie wspomnienia zaczynam się pocić... tym bardziej podczas snu. - Która godzina? - Spytałem sam siebie szukając zegarka po pokoju aż w końcu spostrzegłem go na ziemi - Dziewiąta. - Schyliłem się by go podnieść i odłożyć na miejsce czyli stoliczek nocny. - Hokage chciała się ze mną widzieć. Nie ma na co czekać. - Powiedziałem motywująco do siebie lecz dobrze wiedziałem, ze nie chce mi się iść. Wstałem i wyciągając bokserki z szafy ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic a wczorajsze ubrania wrzuciłem do kosza na pranie. Wróciłem szybkim krokiem do pokoju i ubrałem granatowe shorty oraz czarną koszulkę ze znakiem klanu Uzumaki... przecież w połowie jestem potomkiem tego klanu.
- Naruto! Wstawaj! - Usłyszałem krzyk dochodzący z kuchni.
- Wstałem już. - Powiedziałem spokojnie zbiegając po schodach.
- Pierwszy raz nie musiałem cię budzić. - Mówiąc to Mayromi położył na stole talerz z omletami i obok tego dał mi kawę. - Jedz i idź do Hokage.
- Tak wiem... - Wymamrotałem siadając na krześle i zacząłem jeść omlety.
- Wolniej młody. - Usiadł naprzeciwko mnie i również zaczął jeść swoją porcję. Gdy mój wujek miał dopiero połowę ja już wszystko zjadłem i kończyłem pić kawę. - Już zjadłeś?!
- Tak. - Przetarłem usta dłonią. - Spieszy mi się. - Będąc przed drzwiami założyłem czarne sandały i wyszedłem trzaskając drzwiami po czym szybszym krokiem zacząłem zmierzać do budynku Hokage. Chciałem mieć to jak najszybciej za sobą. Po czasie nie większym niż piętnaście minut. Stoję własnie przed drzwiami pokoju Hokage z ręką przygotowaną do zapukania. - Naprawdę muszę? - Spytałem sam siebie zgryźliwym tonem i zapukałem dosyć pewnym ruchem ręki. W zamian usłyszałem donośne "Wejść!". Wszedłem i stanąłem na środku. Zauważyłem, że w pokoju stoi jeszcze... Sakura.
- Cześć. - Powiedziała cicho machając w moją stronę.
- Cześć. - Odpowiedziałem krótko.
- Sakura. - Szmaragdowo oka przeniosła wzrok na Kage. - Wyjdź. - Powiedziała oschłym tonem.
- Oczywiście. - Bez większej zwłoki wyszła z pomieszczenia zamykając powoli drzwi.
- A więc o co chodzi?
- Chwila. - Po jej wyrazie twarzy domyśliłem się, że nasłuchuje stukotu butów od Sakury. - Miałeś być wcześniej - Dodała po chwili przenosząc swoje brązowe oczy w moja stronę.
- Nic o tym nie wiedziałem. - Wsadziłem ręce do kieszeni.
- Ach ten Mayromi... - Zaśmiała się cicho. - A więc Naruto... wiesz, że jesteś ostatnim...
__________________________________________________________
Kolejny rozdział opowiadania ukazał się mniej-więcej tydzień po poprzedniej notce.
Mam nadzieje, że rozdział wam się spodoba. :P
Za niedługo wyjeżdżam na wakacje więc pokażą się (A przynajmniej postaram się by ukazały się) dwa rozdziały jednego dnia.
- Mamo! - Krzyknąłem radośnie.
- Tak Naruto? - Moja mama spytała jak zwykle ciepłym, matczynym głosem.
- Umiem już używać Hiraishin no jutsu!
- To fantastycznie! - Poczochrała mnie po głowie. - Może mi pokażesz?
- Jasne! - Krzyknąłem radośnie - Patrz. - Położyłem kunai mojego ojca na podłodze a sam wszedłem na piętro. Po chwili znów pokazałem się w kuchni obok leżącego kunaia. - Widzisz?
- Widzę, widzę. - W mgnieniu oka zostałem przytulony - Ojciec byłby z ciebie dumny.
- Cholera. - Wymamrotałem dość głośno zrywając się z łóżka. - Znowu - Mówiąc to poczułem pot spływający mi po plecach. Zawsze gdy wracają do mnie wspomnienia zaczynam się pocić... tym bardziej podczas snu. - Która godzina? - Spytałem sam siebie szukając zegarka po pokoju aż w końcu spostrzegłem go na ziemi - Dziewiąta. - Schyliłem się by go podnieść i odłożyć na miejsce czyli stoliczek nocny. - Hokage chciała się ze mną widzieć. Nie ma na co czekać. - Powiedziałem motywująco do siebie lecz dobrze wiedziałem, ze nie chce mi się iść. Wstałem i wyciągając bokserki z szafy ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic a wczorajsze ubrania wrzuciłem do kosza na pranie. Wróciłem szybkim krokiem do pokoju i ubrałem granatowe shorty oraz czarną koszulkę ze znakiem klanu Uzumaki... przecież w połowie jestem potomkiem tego klanu.
- Naruto! Wstawaj! - Usłyszałem krzyk dochodzący z kuchni.
- Wstałem już. - Powiedziałem spokojnie zbiegając po schodach.
- Pierwszy raz nie musiałem cię budzić. - Mówiąc to Mayromi położył na stole talerz z omletami i obok tego dał mi kawę. - Jedz i idź do Hokage.
- Tak wiem... - Wymamrotałem siadając na krześle i zacząłem jeść omlety.
- Wolniej młody. - Usiadł naprzeciwko mnie i również zaczął jeść swoją porcję. Gdy mój wujek miał dopiero połowę ja już wszystko zjadłem i kończyłem pić kawę. - Już zjadłeś?!
- Tak. - Przetarłem usta dłonią. - Spieszy mi się. - Będąc przed drzwiami założyłem czarne sandały i wyszedłem trzaskając drzwiami po czym szybszym krokiem zacząłem zmierzać do budynku Hokage. Chciałem mieć to jak najszybciej za sobą. Po czasie nie większym niż piętnaście minut. Stoję własnie przed drzwiami pokoju Hokage z ręką przygotowaną do zapukania. - Naprawdę muszę? - Spytałem sam siebie zgryźliwym tonem i zapukałem dosyć pewnym ruchem ręki. W zamian usłyszałem donośne "Wejść!". Wszedłem i stanąłem na środku. Zauważyłem, że w pokoju stoi jeszcze... Sakura.
- Cześć. - Powiedziała cicho machając w moją stronę.
- Cześć. - Odpowiedziałem krótko.
- Sakura. - Szmaragdowo oka przeniosła wzrok na Kage. - Wyjdź. - Powiedziała oschłym tonem.
- Oczywiście. - Bez większej zwłoki wyszła z pomieszczenia zamykając powoli drzwi.
- A więc o co chodzi?
- Chwila. - Po jej wyrazie twarzy domyśliłem się, że nasłuchuje stukotu butów od Sakury. - Miałeś być wcześniej - Dodała po chwili przenosząc swoje brązowe oczy w moja stronę.
- Nic o tym nie wiedziałem. - Wsadziłem ręce do kieszeni.
- Ach ten Mayromi... - Zaśmiała się cicho. - A więc Naruto... wiesz, że jesteś ostatnim...
__________________________________________________________
Kolejny rozdział opowiadania ukazał się mniej-więcej tydzień po poprzedniej notce.
Mam nadzieje, że rozdział wam się spodoba. :P
Za niedługo wyjeżdżam na wakacje więc pokażą się (A przynajmniej postaram się by ukazały się) dwa rozdziały jednego dnia.