piątek, 2 października 2015

7 Rozdział. - Pakunek.

Blondyn wyszedł na środek pola i rozejrzał się po okolicy. Zauważył zmierzającego w jego stronę białowłosego.
- Walczysz ze mną. - Powiedział krótko wyciągając kunai.

Blondyn rozejrzał się dookoła. Wszędzie stali shinobi i przyglądali się nadchodzącemu wydarzeniu. - Mam rozumieć, że jak wygram to zostanę shinobi? - Zapytał spokojnym tonem głosu sięgając po rękojeść swojej broni.
- Taijutsu! - Wykrzyknął białowłosy biegnąc na Naruto, ten w odpowiedzi wyciągnął katanę odrzucając pochwę na bok i przygotował się do obrony. Pierwszy cios padł ze strony białowłosego, natychmiast kunai został sparowany kataną. Zamaskowany mężczyzna odrzucił ostrze i obrócił się o 360 stopni kopiąc blondyna w mostek. Cios był na tyle silny, że wypuścił rękojeść i odleciał w tył zatrzymując się na odległości 3 metrów.
- Jeżeli trafi mistrza chociaż raz to będzie dobrze. 
- Ale on go musi pokonać Sasuke. - Spojrzała na przyjaciela swoimi zielonymi oczami, jej wzrok był dość wymowny.
- Ta... - Westchnął. Młody blondyn wstał prostując się. - Cholera. Ale ma siłę. - Wypowiedział pod nosem gdy białowłosy znów zaczął biec w jego stronę. Wykonał kopnięcie w przód wykorzystując swoją prędkość, blondyn złapał jego nogę po czym odrzucił na bok. Wziął zamach i wyprowadził uderzenie celując w twarz czarnookiego.
- Szybkość. - Wypowiedział białowłosy parując rękę blondyna przedramieniem, sam również zadał uderzenie które trafiło blondyna. Niebieskooki skrzywił się z bólu i gdy chciał już wykonać kontratak oberwał z "buta w mordę" odlatując kolejne parę metrów w tył. Wylądował na ziemi uprzednio robiąc coś na styl salta. - Punkt drugi. - Powiedział białowłosy wyciągając do góry dłoń z dwoma prostymi palcami - Obrona. - Blondyn obdarzył go surowym spojrzeniem. "To nie będzie łatwe" Pomyślał. "Kurama, lecimy na całego" Wyprostował się sięgając do kieszonki z kunaiami swojego ojca.
- Nie myślałem, że będę musiał lecieć na całość. - Zaśmiał się blondyn pomimo bólu w klatce piersiowej. Rzucił kunai w stronę białowłosego a jednocześnie obok niego ukazały sie jego dwie wierne repliki. Na jednej z replik Naruto położył dłoń. W momencie gdy z kunaiem Naruto zderzyła sie ta sama broń, do kunaia prze teleportowała się replika blondyna która biegnąc do białowłosego wymierzała uderzenie w jego stronę. Oczywiście uderzenie kopii zostało bezproblemowo zablokowane.
- Leć. - Naruto zaczął formować pieczęcie a nad kopią ukazała się druga replika która tym razem trafiła swoim uderzeniem. Uderzenie było tak silne, że Kakashi wypluł trochę krwi. Obie kopie skoczyły na niego i przyłożyły go do ziemi by nie wstał. - Futon; Kazekiri no Jutsu! - Wykonał płynny ruch dłonią a ostrze stworzone z czakry Naruto powędrowało w Kakasiego i repliki blondyna.
Lecz tuż przed zderzeniem się techniki z ciałem białowłosego on zniknął a na jego miejscu został tylko pień, który po chwili wraz z klonami został rozcięty w pół. - Podmiana? - Burknął pod nosem rozglądając się dookoła.
- Nieźle. - Wymamrotała Hokage. Dookoła Naruto w tym czasie zaczęła zbierać się szkarłatna czarkra, z której uformowały się lisie uszy i dziewięć ogonów. 
- Potrafi już panować nad jego czakrą? Muszę więc używać sharingana. - Wymamrotał sam do siebie Kakashi wychodząc spomiędzy pobliskich drzew. Dźwignął jedną rękaopaske która zasłaniała jego oko...czerwone oko, sharingana.
- Sharingan? - Blondyn przeniósł swoje krwiste oczy na białowłosego.
- Zgadza się. - Pod jego maską ukazał się uśmiech. - Skoro jedziesz na całość to ja też. - Białowłosy pobiegł w stronę Naruto. Blondyn odpowiedział tym samym. Dosłownie po chwili zderzyli się w walce wręcz, tym razem walka była niezwykle wyrównana. Nikt nie mógł nikogo trafić. - Dobrze. - Zadrwił. - Ninjutsu! - Białowłosy odskoczył parę metrów w tył i wykreował parę pieczęci ze swoich dłoni. - Katon: Gokayu no Jutsu! - Po wciągnięciu powietrza i jego wypuszczeniu przez materiał maski wytworzyła się ogromna kula ognia pędząca w stronę blondyna.
- Szlag! - Wykrzyczał blondyn tuż przed tym jak jego ciało spotkało się z techniką sharinganowca. 
- Naruto - Pisnęła różowo-włosa. Na jej ramieniu znalazła się dłoń Sasuke.
- Spokojnie. - Wypowiedział spokojnie kruczowłosy. W miejscu gdzie przed chwilą technika białowłosego zderzyła się z ciałem blondyna został już tylko dym. Chwilę później  niego wyszedł blondyn lecz na pierwszy rzut oka można było spostrzec, że czakra nie pokrywa już jego ciała.
- Gdyby nie ta czakra wyglądałbym gorzej! - Wystawił kciuk w górę uśmiechając się. - Teraz moja kolej. - Po złożeniu szybkich pieczęci z jego ust wyleciały słowa: "Suiton Suiryuben". Przed blondynem utworzyła się wodna kula, większa od niego samego. W jednej chwili w stronę białowłosego poleciało z pięć ostrych włóczni stworzonych z wody. Odskoczył a na torze jego lotu leciała już kolejna. Widać było lekkie przerażenie w jego oczach, a może raczej zaskoczenie? Lecz on zrobił szybko przed sobą klona który zebrał atak. Białowłosy wylądował na ziemi.
- Nieźle. - Parsknął białowłosy. W tym czasie w ręce blondyna zaczęła formować się błękitna kula. Chłopak o oczach podobnych kolorem do kuli skoczył w stronę białowłosego. "Rasengan" Pomyślał Kakashi składając pieczęcie.
- Chidori! - W jego ręce rozbłysnęły błyskawice jasnym światłem. Ten również skoczył na blondyna po czym oczywiście zderzyli się technikami. Grymas bólu na twarzy Naruto, technika Kakashiego była o wiele silniejsza. A na twarzy białowłosego pewność siebie. Gdy błękitna kula zaczęła powoli znikać dookoła niej ukazała się czerwona twarz lisa. Ryk, bardziej lwa. Kula znów zaczęła powracać do starych rozmiarów zmieniając kolor na szkarłatny, a nawet zaczęła stawać się o wiele większa.
- Kurama-sengan! - Technika w jednej chwili stała się tak silna, że z nadgarstka przeciwnika wydał się dźwięk...łamania kości? Nie da się dokładnie określić.
- Cholera - Jedyne co zdążył parsknąć Kakashi przed wybuchem obu technik. Wybuch spowodował wielki huk który na chwilę zatkał wszystkim uszy.
- Co jest? - Spytała Sakura otwierając oczy. Po paru minutach dym zaczął się rozpościerać a oczom wszystkich ukazały się dwie postacie ledwo stojące na nogach. Oboje poranieni. Białowłosy trzymał się za prawy bark i opierał większość ciała na lewym kolanie. Natomiast blondyn wiele ran podobnych do tych po katanie. 
- Przegrałem.. - Wydyszał niebieskooki upadając prosto na twarz.
- Naruto! - Sakura zaczęła biec w stronę leżącego przegranego. Hokage podeszła do Kakashiego.
- A więc? 
- Zdał. - Odpowiedział cicho. - Pierwszy raz zostałem połamany podczas testu. 
- Zabrać ich obu do szpitala! - Natychmiast na zawołanie Kokage obok białowłosego i blondynka ukazali się medycy z noszami, ułożyli ich na nie i pobiegli w stronę szpitala. Sakura i Sasuke oczywiście za nimi.

*2 godziny później*

W białym, małym pomieszczeniu przy łóżku obok blondyna siedziała zielonooka. Trzymała kurczowo dłoń blondyna patrząc na jego, już spokojną twarz. - Naruto... - Wymamrotała. Do pomieszczenia weszła Hokage wioski wraz z Kakashim obok. Białowłosy został nieźle poobijany. Cały brzuch obwiazany bandażem, prawa ręka oż do barku w gipsie i jeszcze obandażowane oko. 
- Jeszcze się nie obudził? - Spytała jasnowłosa podchodząc do łóżka blondyn. 
- Nie. - Westchnęła.
- Jak się obudzi to przekaż mu to. - Białowłosy wystawił zdrową rękę w której trzymał mały pakunek.
- Co to?
- Coś co mu się przyda...

__________________________________________________________
Rozdział krótki - jestem chory i niestety pisanie nie najlepiej idzie w takim stanie.
Lecz następnym rozdziałem wam to wynagrodzę!

poniedziałek, 28 września 2015

Wybaczcie

Wybaczcie, ze tak długo nie ma notki, ale nie miałem zbyt czasu. Aktualni mam więcej luzu wiec od jutra biorę się za pisanie ^.^

poniedziałek, 7 września 2015

6 Rozdział. - Shinobi.

- Nie zdążyłem. - Westchnął białowłosy. - Wybacz Naruto. - Odwrócił się w stronę blondyna.
- Kim jesteś? - Spojrzał zdziwiony na starszego mężczyznę.
- Jirayia.... bliski przyjaciel twojego wujka... 

- A więc tak wygląda jeden z legendarnych Senninów? Słyszałem o tobie dość dużo. - Wyraz twarzy blondyna na chwile stał się pogodny póki nie przypomniał sobie, że to jego wujek mówił mu o nim.
- Tak. - Zaśmiał się lekko. - Dobra dzieciaki... ruszamy. Naruto, wskakuj na Gamakichiego.
- Na żabę? - Powiedział drwiąco.
- Jestem ropuchą idioto! - Wykrzyknęło pomarańczowe monstrum.
- No dobra. - Naruto podniósł ręce w znaku obrony i wskoczył na głowę przerośniętej ropuchy.
- Spotkamy się przed wejściem do chmury. - Powiedział spokojnie Sennin. W tym momencie ropucha wyskoczyła wysoko i zaczęła zmierzać w stronę chmury, oczywiście po zetknięciu się z ziemią od razu odskakiwała.
- Naruto. - Sakura przysiadła przykucnęła przy siedzącym blondynie. reszta paczki nie zwracała na to większej uwagi i rozmawiali między sobą o ostatnich zdarzeniach z lekkim przerażeniem. Jasnowłosy przeniósł jedynie na nią załamany wzrok, było oczywiste, że nie czuje się najlepiej. Przed chwilą zabito ostatniego członka jego rodziny a on nie mógł nic zrobić by mu pomóc, czuł się winny.
- Współczuję ci. - Sakura przytuliła blondyna i ułożyła głowę na jego ramieniu, czuła jak serce niebieskookiego jinchuriki bije szybciej, jak powstrzymuje łzy. 
- To moja wina. - Wykrztusił.
- Nie. - Szepnęła mu na ucho. Blondyn objął ją delikatnie i głośno westchnął, przez chwile byli wtuleni w siebie aż ktoś im nie przeszkodził.
- Ej! - Sasuke kopnął Naruto w bok. - Mamy misję do skończenia zakochańce.
- Dobra Sasuke. - Westchnęła Temari. - Wiesz jak ktoś się czuje gdy traci się bliskiego. - Po tych słowach Sasuke przestał dogryzać blondynowi, Temari miała rację-wie jakie to uczucie gdy traci się bliskiego.
- Zaraz będziemy. - Powiedziała pomarańczowa ropucha po 15 minutach drogi. Sakura wstała i poprawiła swoją kamizelkę patrząc na blondyna, widziała na jego twarzy lekki uśmiech. "Czyżbym go jakkolwiek pocieszyła?". Takie pytanie chodziło jej po głowie podczas gdy blondyn wstał i już trzeźwym spojrzeniem spojrzał w stronę wioski.
- A więc tak wygląda chmura? - Westchnął blondyn. 
- Jedyna wioska w której nie byłeś, co? - Spytała ironicznie Ino.
- A żebyś wiedziała. - Odpowiedział bezdusznie. Ino lekko zmarniała mina na co Sakura słodko zachichotała wraz z Temari.
- No mamy tu małego podróżnika. - Parsknął Shikamaru który właśnie się ocknął.
- Nic ci nie jest? - Sakura przykucnęła przy nim i jej dłoń owinęła zielono-niebieska czakra, przyłożyła dłoń do jego klatki piersiowej i zaczęła robić diagnozę. - Jest w miarę okej ale przy używaniu czakry zaboli.
- Może być. - Parsknął po czym z trudem wstał. - Naruto? - Spytał przenosząc na niego wzrok. Blondyn jedynie w odpowiedzi obdarzył go dość przelotnym spojrzeniem. Właśnie wielka ropucha wraz z osobami znajdującymi się na jej grzbiecie wylądowała na ziemi z wielkim hukiem.
- Jesteśmy. - Powiedziała rozbawiona ropucha. Wszyscy zeskoczyli i zaczęli iść w stronę bramy.
- Dzięki. - Odpowiedział Jinchuriki po czym skierował się do bramy tuż za grupą. Dowiedzieli się gdzie jest główna siedziba kage chmury po spytaniu się strażnika, skierowali się tam i po parunastu minutach byli już na miejscu. Obok wejścia stał białowłosy Sennin czekając na młodych shinobi. 
- Nareszcie jesteście. - Uśmiechnął się lekko. - Do pokoju Kage nie może wejść więcej niż trzy osoby.
- Czemu? - Spytała niebieskooka.
- Zasady bezpieczeństwa. - Parsknął Sennin. - Muszę iść z wami więc zostają wam dwa miejsca.
- Ja pójdę. - Powiedział bezdusznie Uzumaki, Sennin jedynie spojrzał na niego myśląc czy to dobry pomysł. "Przecież Raikage nienawidzi Namikaze" pomyślał.
- To ja też. - Westchnęła niezadowolona Haruno. 
- To chodźcie. - Białowłosy wyprostował się i wszedł do budynku po czym szerokimi schodami kierował się na górę a tuż za nim blondyn i zielonooka. Minęli dwa piętra aż dopiero na trzecim znaleźli drzwi do biura kage. Białowłosy zapukał a po chwili drzwi zostały otwarte przez wysoką, białowłosą kobietę.
- Proszę, wejdźcie. - Białowłosy podziękował lekkim ukłonem i wszedł wraz z dwójką swoich podopiecznych jeżeli można ich tak nazwać.
- A więc to wy mieliście dostarczyć zwój z liścia? - Potężny mężczyzna przeniósł wzrok na trójkę. - Legendarny Sennin Jirayia... - Uśmiechnął się lekko odkładając papiery na bok. - Miło mi poznać.
- Mi również. - Odpowiedział białowłosy. Naruto bacznie obserwował raikage. - Sakura podaj zwój. - Dziewczyna chwilę grzebałą w swojej torbie by po chwili znaleźć pożądany przedmiot leczy gdy już chciała podać go Senninowi Naruto wyrwał go jej. Blondyn podszedł do biurka i uderzył zwojem o nie.
- Masz ten swój cholerny zwój. - Powiedział nieprzychylnym tonem.
- Naruto... rozmawiasz z Raikage. - Skarciła go różowa lecz blondyn nic nie odpowiedział tylko puścił zwój by wnet zmierzyć w stronę wyjścia.
- A tobie co? - Spytał bez przejęcia Raikage. 
- Nic. - Stał do niego plecami. - Oprócz tego, że przez ten twój badziewny zwój straciłem ostatnią osobę z mojej rodziny. - Naruto spojrzał jednym okiem, szkarłatnym o pionowej źrenicy w stronę kage. "Ostatni Jinchuriki" pomyślał. W pokoju zapanowała cisza, chłopak miał zaciśnięte pięści a Sakura z przejęciem patrzała na całe przedstawienie, chciała zareagować gdy... "Przkro mi"-takie słowa padły z ust mężczyzny siedzącego przy biurku. Naruto bez słowa wyszedł z pomieszczenia i skierował się w dół by dojść do przyjaciół. Po drodze miał nadzieję, ze trochę się uspokoi.
- Przepraszam za niego .- Wykrztusiła zielonooka.
- Nie ma za co. Zachowuje się dość dziecinnie co prawda ale to w końcu Namikaze. - Zaśmiał się przywódca wioski. - Stracił członka rodziny... nie dziwota. - Chwycił zwój i odłożył do szuflady - Zapłatę za misję dostaniecie na dole. 
- Dziękujemy. - Powiedział czarnooki i skierował się do wyjścia, drzwi ponownie otworzyła białowłosa. Po paru chwilach byli już przed budynkiem, oczywiście po drodze wzięli zapłatę za misję.
- Naruto jesteś idiotą! - Wykrzyczała różowo-włosa wychodząc z budynku, podeszła do blondyna który ledwo zdarzył się odwrócić i uderzyła go z całej siły w brzuch. Niebieskooki lekko się zgiął łapiąc dziewczynę za nadgarstek. Całej sytuacji nie przyglądał się jedynie czarnooki, robili to również zwykli mieszkańcy wioski.
-Wiem. - Zaśmiał się cicho pomimo przeszywającego jego organizm bólu.
- Przynajmniej tyle. - Parsknęła zabierając rękę. 
- Od razu musisz go bić? - Zaśmiała się Ino.
- A wiesz co on zrobił? - Skrzyżowała ręce na piersi i już chciała zacząć tłumaczyć gdy poczuła dłoń na ramieniu, odwróciła wzrok i zobaczyła, że Jirayia ma dłoń na jej ramieniu.
- Opowiesz im w wiosce, musimy ruszać. - Powiedział spokojnie i zabrał dłoń.

*W tym samym czasie*

- Nie udało mi się. - Powiedział lekko podłamanym głosem.
- Wiem. - Fioletowooki odparł spokojnie. Znajdowali się własnie w wielkiej sali. Kolory były jaskrawe wręcz brawie biły po oczach lecz im to nie przeszkadzało. Podniósł się z tronu który był zrobiony z solidnego drewna a oparcia na łokcie był marmurowe. - Ale spokojnie... Mamy czas. - Zaśmiał się lekko.
- Ale królu.... - Łysy mężczyzna powstał. - Musimy być szybsi od Akatsuki.
- O nich się nie martw... - Otworzył szerzej oczy spoglądając na jedną ze ścian na której znajdował się obraz, niestety wyblakł. - Nie zagrażają nam. - Powolnym krokiem stukając o gładką, marmurową posadzkę wędrował w stronę obrazu. Gdy był wystarczająco blisko przejechał po nim dłonią. 
- Ten obraz już wyblakł... jak moja potęga. - Westchnął. - Dobrze wiesz po co mi ten dzieciak.
- By odzyskać utraconą moc...
- Tak. - Odwrócił się w stronę swojego... sługi? To chyba dobre określenie. Dopiero teraz dało się zauważyć, że jego oczy posiadają jedynie lekko fioletowy odcień, brak w nich blasku jak i źrenic. - Dlatego musimy go dorwać za wszelka cenę.

*6 godzin później*

- Jak to Mayromi nie żyje? - Spytała z przerażeniem brązowooka Hokage. 
- Został zabity. - Powiedział spokojnie białowłosy.
- Kto to zrobił?! - Kobieta ze wszystkich tych emocji aż podniosła się z krzesła i oparła o biurko - Gadaj!
- Nie wiem. - Westchnął. - Wiem tylko, że ten ktoś poluje na Naruto.
- Cholera...  - Blondynka odwróciła się w stronę z rękoma za plecami. - Wyślę Anbu po jego ciało. Przy najbliższej okazji odprawimy pogrzeb. - Jej głos załamał się, dało się domyśleć, że Mayromi był dla niej kimś bliskim. - Naruto... a co ty chciałeś powiedzieć?
- Chcę - Stanął prosto i pewnie patrzac w nieznany nam punkt. - Zostać shinobi...
- Jutro o dwunastej na placu treningowym nr. 1. - Powiedziała cicho - Teraz wynocha! - Wszyscy w pomieszczeniu pokornie wyszli i po wyjściu z budynku każdy skierował się w własną stronę. Razem jedynie szła Sakura z Naruto ponieważ mieszkali niedaleko siebie.
- Naruto...
- Tak? - Uniósł wzrok z ziemi i spojrzał na nią, gdy chwilę się jej przyjrzał od razu zrobiło mu się trochę lepiej.
- Ty nazywasz się Namikaze? - Spytała sie z lekkim nie do wierzeniem.
- Tak. - Odpowiedział niechętnie.
- Czuli jesteś synem Hokage?- Uśmiechnęła się wystawiając białe ząbki na wiatr.
- Wybacz Sakura ale nie chcę teraz o tym rozmawiać.
- Okej, przepraszam. - Powiedziała cicho. Reszta drogi zeszła im w ciszy, gdy Naruto odprowadził dziewczynę ta przytuliła go na pożegnanie i pomyśleć, że przez ten mały gest zrobiło mu się od razu cieplej w sercu. Gdy wszedł do domu od razu powędrował do piwnicy.
- Czemu moje życie jest takie... - Westchnął ściągajac z siebie koszulkę po czym ostrożnie ściągnął kamizelę ochronną, odłożył ją na właściwe miejsce tak samo jak zestaw kunai ojca. Po wykonaniu tej czynności zabrał koszulkę i zmierzył do łazienki by wziąć zimny, pobudzający prysznic.

*15 minut później* 

- Skopię mu dupę! - Wykrzyczał brunet na co jego banda zaczęła pobudzac go do działania.
- Jesteś idiotą Kiba... - Powiedziała kruczowłosa postać która zbliżała sie do posiadacza psa.
- Sam jesteś idiotą. - Parsknął.
- Wytłumacz co on ci zrobił? 
- A ty go bronisz? - Spojrzał na posiadacza sharingana.
- Nie. - Zaśmiał się. - Ale nie wiem czy chciałbyś być denerwowany gdy ktoś z twojej rodziny umarł...

*20 minut później* 

Blondyn właśnie wycierał swoje ciało patrząc w lustro. - Chroń osoby bliskie twojemu sercu... - Mamrotał pod nosem. Oparł się rękoma o ścianę i spojrzał na bliznę przy oku. - Ale to szpetnie wygląda. - Zaśmiał się cicho po czym wyszedł z łazienki i przez korytarz skierował się do swojego pokoju.
- Współczuję ci młody. - Odezwał się głos z jego wnętrza lecz blondyn nie miał zamiaru odpowiedzieć. Po wejściu do pomieszczenia zabrał bokserki z szafy i ubrał się w nie, spojrzał za okno.
- Co ja takiego w sobie mam? - Spojrzał na swoje dłonie obracając nimi parę razy. - Jeżeli nie chodzi o ciebie Kurama to o co? - Spytał sam siebie z lekkim wyrzutem. Za oknem zbierała się dość burzowa pogoda co oczywiście niezbyt pasowało blondynowi. "No nic" pomyślał kładąc się do łóżka. Zasnął dość szybko lecz nawet podczas snu miał niespokojny wyraz twarzy.

*Następnego dnia*

Niebieskooki wybudził się własnie ze snu rozglądając się po pomieszczeniu jakby sprawdzał czy na pewno jest tu gdzie miał być. Po chwili wstał i szybkim krokiem skierował się do łazienki ponieważ była już 11:00 na zegarku. Oczywiście dość szybko wziął prysznic po czym ubrał się w długie czarne spodnie i białą koszulkę. zbiegł schodami na dół po czym skręcił w lewo będąc na parterze i ponownie zbiegł schodami, węższymi.
- Kunaie. - burknął i przywiązał 4 kunaie do prawego uda a pozostałe 4 schował do kieszonki na pasie. Pod koszulkę założył kamizelę ochronna. Podszedł do ściany gdzie zawieszona była katana schowana oczywiście w pochwie, złapał ją pewnie i ściągnął po czym powolnym ruchem powędrował schodami w górę. Ubrał sandały i wyszedł na werandę zamykając drzwi. - Ciekawe na czym to będzie polegać. - Szepnął sobie zmierzając na pole treningowe, a raczej szukał go. 
- Naruto! - Wykrzyknął dziewczęcy głos, odwrócił wzrok i ujrzał piękną dziewczynę o szmaragdowych oczach.
- Cześć Sakura. - Powiedział obracając kataną w dłoni. - Idziesz... gdzie?
- Idę oglądać ciebie. - Szturchnęła go rozbawiona. - Pewnie nie wiesz gdzie jest plac treningowy numer 1.. - Złapała go za nadgarstek.
- Wiem. - Powiedział udając poważnego.
- To czemu idziesz w przeciwnym kierunku? - Dziewczyna wręcz ciągnęła blondyna aż do placu nr. 1. - Powodzenia. - Powiedziała dość cicho i popchnęła blondyna przed tłum, tak tłum. Dookoła pola stało pełno osób - głównie Jinini i Chuunini, ale nie zabrakło Hokage i legendarnego Sennina. Blondyn wyszedł na środek pola i rozejrzał się po okolicy. Zauważył zmierzającego w jego stronę białowłosego.
- Walczysz ze mną. - Powiedział krótko wyciągając kunai.

niedziela, 30 sierpnia 2015

5. Rozdział - Strata...

- Naruto... - Usłyszał głos swojej mamy. - Słyszysz mnie?

- Tak... słyszę cię mamo... - Powiedział cicho a z jego oczu poleciała łza. Tym razem to nie było wspomnienie... to działo się teraz, w tym momencie.

- Słuchaj mnie uważnie... - Przed blondynem ukazała się czerwonowłosa, piękna kobieta. - Musisz iść za Mayromim. - W tym momencie otoczenie które wcześniej było czarną przestrzenią stało się białe a z białego krwistoczerwone, jak włosy Kushiny.
- Ale po co? Przecież nie pisałem się na żadną misję czy coś.. - Podrapał się zakłopotany.
- Będziesz się stawiał matce? - Powiedziała stanowczo, lecz po chwili roześmiała się. Gdy jeszcze żyła zawsze żartowała sobie tak z Naruto. - Ale to nie czas na żarty... musisz pobiec za nim i za przyjaciółmi.
- Ale... - Obraz rozmył się a czerwonowłosa zmieniła się w płatki róż które poleciały na wietrze. Cały obraz zaczął się zmieniać - Naruto stał się mniejszy a tuż przed nim ukazał sie jego ojciec.
- Naruto. - Wyciągnął z kieszonki kunaia i przykucnął przy swoim synu. - Widzisz ten kunai?
- Tak! - Wykrzyknął radośnie. Krajobraz zaczął formować się w las a Minato wraz z małym blondaskiem stali obok jednego z największych drzew tego lasu.
- Dziś nauczę cię nim rzucać.
- Ale ja umiem rzucać kunaiami. - Powiedział oburzonym głosem.
- Ten jest inny... - Uśmiechnął się. - Te kunaie. - Wyciągnął resztę czyli siedem, razem było osiem. - Te kunaie wraz z naszyjnikiem twojej mamy niech ci o nas przypominają. Są pamiątką....
I w tym momencie wizja się urwała, wspomnienie zmieszane z spotkaniem Kushiny dobiegło końca. Blondyn dźwignął się z łóżka... pot po nim spływał litrami. - Cholera... - Burknął. - Pamiątka... - Zerwał się z łóżka i w samych bokserkach podbiegł do szafy, prawie wyrwał drzwi i zaczął ją przeszukiwać. - Gdzie to jest... - Niecierpliwił się... A może się stresował? - Jest! - Spod plecaka wyciągnął naszyjnik, złoty naszyjnik. Na jednej stronie miał wyryty znak klanu Uzumaki a na drugiej napis; "Namikaze". Założył naszyjnik i z ulgą poszedł do łazienki. Wzięcie prysznica zajęło mu nie dłużej niż 20 minut, tuż po tym skierował swoje kroki do pokoju by założyć koszulkę i spodnie. - Która jest tak w ogóle? - Spojrzał na zegarek. - Dwunasta... - Zaczął zakładać czarną koszulkę. - Misja... - Zamarł. Widać było przerażenie rysowane na jego twarzy, oczy zamarły i przestały okazywać uczucia. - Musze się pospieszyć. - Wyraz twarzy Naruto stał się poważny. Założył czarne spodnie po czym pobiegł do piwnicy. Zapalił w niej światło i zauważył to czego szukał. Podszedł do stołu i założył pod koszulkę specjalną "kamizelke" która służy do ochrony głównych organów. Do prawego uda przywiązał bandażami mały zestaw medyczny a do prawego boku zestaw z ośmioma kunaiami jego ojca. Spojrzał jeszcze na katanę zawieszoną na ścianie. - Nie... za duże obciążenie. - Powiedział to po czym poszedł schodami w górę gasząc po drodze światło w piwnicy, zamknął drzwi i skierował się do wyjścia z domu. Wybiegł z niego i kierował się w stronę głównej bramy, nawet nie zamknął drzwi z domu. Po paru chwilach znalazł się pod główną bramą. - Jak dawno temu wyruszyli? - Spytał się strażnika.
- Drużyna z Sakurą?
- Tak.. - Powiedział trochę od niechcenia blondyn.
- Z dwie godziny temu. - Po usłyszeniu tego skręcił w stronę lasu i ponownie zaczął biec.
- Kurama... pomożesz mi? - Spytał swoje wnętrze.
- W odnalezieniu wujka? Jasne.. - Po chwili Naruto poczuł napływ czakry. - To jedyne co mogłem zrobić. Wyostrzyłem twoje zmysły oraz szybkość.
- Dzięki. - Powiedział po czym przyspieszył, pociągnął parę razy nosem. - Północ... - Skręcił w stronę którą wypowiedział.

*W tym samym momencie*

- No dzieciaki - Rzekła starszy mężczyzna. - Zaraz jesteśmy na miejscu. - Wszyscy szli jednym tempem.
- Panie Mayromi. - Zaczęła Temari. - A co jest w tym zwoju?
- Sam nie wiem. - Westchnął .- Hokage powiedziała, że coś ważnego.. tylko tyle.
- Zawsze wszystko ukrywa. Nie da się z nią dogadać.
- Mayromi.. - Po chwili rozległ się mroczny głos.
- Dzieciaki, kryjcie swoje plecy. - Powiedział szybko. - Z pomiędzy drzew wyszedł mężczyzna o potężnej posturze, z ogromnym mieczem na plecach oraz miał czarny płaszcz cały we krwi.
- A gdzie Naruto?
- Nie ma go. - Powiedział krótko Mayromi. - Chcesz mnie zabić prawda?
- Skoro mam po drodze. - Złapał miecz za rękojeść i ściągnął ze swoich pleców rozcinając pochwę na niego.
- Dzieci... cofnijcie się.
- Myślisz, że zrobienie paru kroków w tył ich uchroni? - Zaśmiał się głośno mężczyzna.
- Nie, ale ja cię pokonam nim ich tkniesz.
- To nie ich mam zamiar tknąć.. - Westchnął. - Tylko Ciebie a później..
- Precz od Naruto. - Mayromi szybko złożył parę pieczęci wypowiadając pod nosem; Doton: Bakureni - Mężczyznę zaczęły otaczać kamienie wychodzące spod ziemi, zaczęły wirować wkoło niego tworząc coś na styl tarczy.
- Stare dobre Bakuneri. - Parsknął. - Mój miecz się przez nie przebije. - Ruszył, biegł niezwykle szybko. Gdy był tuż przed staruszkiem wziął potężny zamach i uderzył ostrzem. Mężczyzna o szarych włosach odleciał parę metrów lecz tarcza utrzymała się.
- Przebije się, tak? - Zadrwił. Natomiast ten wbił miecz w ziemię.
- Jednak przeliczyłem umiejętności mojej pani... - Zaczął składać szybko pieczęcie. - Lecz to nie problem by cię zabić... Katon: Goka Mekkyaku. - Z jego ust wyleciały najpierw małe płomienie po czym złączyły się w potężną falę ognia która z zawrotną prędkością kierowała się w stronę jego przeciwnika.
- Panią? - Spytała pod nosem Sakura i spojrzała na miecz. Wydawał się ruszać. - Coś tu jest nie tak... - W tym momencie technika zderzyła się z ciałem Mayromiego i zniszczyła jego tarczę raniąc go lekko.
- Cholera...
- Zabawny jesteś. - Zaśmiał się mężczyzna. Zrzucił płaszcz a ich oczom ukazało się umięśniona klatka piersiowa dziwnie wytatuowana. - Teraz mogę cię zabić - Mężczyzna zaczął z zawrotną prędkością biec w stronę wujka Naruto.
- Co?! - Ostatnie co z siebie wydusił. Z jego ust wyleciał stożek krwi po czym, upadł na ziemie.
- Słabo.. - Nadepnął na jego klatkę nogą.
- Ty.. - Sasuke złożył parę pieczęci po czym w jego ręce rozbłysło Chidori.

*20 minut później*

- Są już niedaleko.
- Wiem Kurama. - Toczyła się rozmowa w wnętrzu blondyna. Po chwili blondyn wyskoczył spomiędzy drzew i jedyne co zobaczył to jego wyjka wykrwawiającego się przy drzewie oraz jego przyjaciół całych poranionych. Niewiele myśląc podbiegł do swojego wujka i przykucnął kładąc dłoń na jego barku. - Wujku.. - Starał się powstrzymać łzy.
- Naruto. - Wypowiedział ledwie słyszalnym głosem. - Pamiętaj...
- Cśśśi... oszczędzaj siły.. - Powiedział z trudem.
- W byciu shinobi nie chodzi o ranienie słabych... tylko o ich ochronę przed tymi silniejszymi... - Po wypowiedzeniu tych słów szaro włosy opadł z sił i wyzionął ducha.
- Naruto.... pamiętaj... - Uśmiechnęła się lekko. - Stań się tak silny jak twój ojciec i chroń osoby bliskie twojemu sercu... nigdy na odwrót. 
- Kogo ja tu widzę? - Powiedział drwiąco mężczyzna opierając się o miecz - Młody Namikaze...
- Namikaze? - Dziewczyna o szmaragdowych oczach właśnie leczyła swojego kruczowłosego przyjaciela. - Co tu jest grane...
- Ty... - Powiedział groźnie blondyn. Jego ciało zaczęła otaczać czerwona, wręcz szkarłatna czakra która zaczęła formować 9 ogonów za jego plecami. - Zapłacisz mi za to... - Naruto rzucił się na łysego mężczyznę i uderzył go na tyle mocno iż poleciał parę metrów w tył zostawiając swój miecz. Na twarzy blondyna można było zobaczyć ból stworzony przez śmierć wujka oraz nienawiść.. chęć zabicia swojego oponenta.
- Ten wzrok... - Mężczyzna przyjrzał się oczom blondyna, były całe czerwone a źrenice były pionowe. - Kyuubi...
- Zamknij się - Naruto spojrzał morderczym wzrokiem na swojego przeciwnika.
- Naruto.. - Wydusiła z siebie Temari.
- Nie rób tego.. - Dodała Sakura. Naruto skoczył w stronę przeciwnika i sprzedał mu szybkie uderzenie z prawej które o dziwo zablokował lecz drugiego nie zablokował. i odskoczył 2 metry w tył. Jego prawie ramie krwawiło.
- Nieźle Namikaze. - Powiedział prostując się i zaczął składać pieczęcie. - Katon: Goka Mekkyaku! - Z jego ust poleciała już dobrze znana technika. Ogniki złączyły się w falę po czym powędrowały do Naruto. Ten natomiast w geście obronnym zasłonił się ogonami z czakry.. zadziałało ani jednego draśnięcia.
- Nieźl.. - Zanim dokończył dostał podbródkowego ale szybko oddał blondynowi odkopując go tak mocno, że wleciał idealnie w drzewo.
- Kha! - Wydał z siebie niebieskooki, nie chłopak o szkarłatnych oczach wypluwając trochę krwi. - Sasuke... katana! - Krzyknął blondyn widząc jak jego przeciwnik szarżuje na niego ze swoim ogromnym tasakiem a nie mieczem. Po chwili do blondyna poleciała katana rzucona przez jego towarzysza, wyciągnął ją z pochwy i władował w nią czakrę Kuramy, wiedział, że nie może przesadzić ponieważ nie jest to jego broń. Pewnym ruchem zablokował cios, obaj patrzeli na swoje twarze.
- Czemu zabiłeś całą moja rodzinę? - Powiedział ze smutkiem blondyn lecz nie opuścił bloku.
- Weszli mi w drogę.. to na ciebie polowałem. - Powiedział drwiąco. Nie robił sobie nic z blondyna, zachowywał się tak jakby był niczym.
- Skurwysynu! - Naruto zrzucił z katany tasak przeciwnika po czym zadał cios rękojeścią obracając katanę w dłoniach. - Spróbuj tego! - Naruto kopnął z całej siły rywala na co te odsunął się parę kroków w tył. Nim się obejrzał jasnowłosy był w powietrzu, jego rękę zaczęły oplątywać ogony stworzone z czakry. Łysy facet został wgnieciony w ziemię co spowodowało wielki huk, aż osoby stojące niedaleko zatkały uszy. Naruto słyszał odgłos łamanych żeber. - Aaaaa! - Wrzeszczał ładując w atak całą swoją siłę. Wybuch powstał spowodowany atakiem po czym w powietrze wzleciało wiele kurzu zasłaniając całe zdarzenie. Po chwili kurz opadł i widać było blondyna wracającego w stronę ciała swojego wujka, nie był już owinięty czakrą. Jego przeciwnik leżał wbity głęboko w ziemię, dopiero teraz można było dostrzec zniszczenie dookoła. Spalone drzewa, popękana ziemia...a  to zaledwie chwilą walki. Wszyscy ze zdziwieniem patrzyli na Naruto. Pierwszy raz widzą na oczy kogoś tak potężnego spoza wioski. Naruto przyklęknął przy ciele swojego wujka i zaczął łkać.
Jego oczy znów stały się błękitne a jego ciało opuściła szkarłatna czarka.  
- Naruo. - Temari zaczęła iść w stronę Naruto. Sasuke pomimo zdziwienia udawał niewzruszonego. Ino jak i Sakura były lekko przerażone lecz Sakurze coś w sercu mówiło jej, że jest silny...a może coś więcej.. 
Shikamaru jest nieprzytomny. - Twój wujek nas ochronił...
- Wiem... - Powiedział przez łzy. - Mogłem tu być... - Otarł swoją twarz z łez. - Czemu jestem takim zarozumiałym frajerem. - Wymamrotał.
- Nie jesteś... 
- Jestem.. - Powiedział groźniej.
- Naruto.. - Zaczęła szmaragdowooka.
- Cholera. - Mężczyzna który przed chwilą leżał w ziemi wstał jakby nigdy nic i poprzeciągał się. - Myślałeś, że mnie zabijesz? - Zaśmiał się szyderczo dotykając rękojeść miecza. Wszyscy odwrócili się w stronę mężczyzny, na ich twarzach było widać przerażenie lecz bez wzruszenia był tylko Sasuke, Naruto i oczywiście nieprzytomny Shikamaru. - Ale powiem ci jedno blondasku... nieźle mnie obiłeś. 
- Po co na mnie polujesz? - Spytał z głową w dole zaciskając obie pięści. 
- Pewnie myślisz, że chodzi o ogoniastego. - Pokręcił głową. - Nie. Chodzi o coś więcej ale po co ci to skoro i tak zginiesz? Jak reszta... - Mężczyznę zaczęły otaczać fioletowe kręci czakry a miecz zaczął wchłaniając się w jego ciało wypełniając miejsce tatuaży. - Tą techniką zabiłem twojego ojca. Skurczybyk prawie mnie ukatrupił. - Zaśmiał się szyderczo po czym jego oczy stały się czarne. - To koniec. - Pobiegł w strone blondyna, po paru chwilach był tuż przed nim i przymierzał się do ciosu. Nagle osoba o białych włosach zablokowała uderzenie i odkopała mężczyznę. Złożył parę pieczęci po czym przyłożył dłoń do ziemi a obok niego z dumy wyłoniła się wielka ropucha. - Zabierz ich. - Ropucha spojrzała na nich. - Szybko. - Powiedziała niskim tonem głosu. Wszyscy zebrali sie w parę sekund oprócz blondyna. - Ty też. - Powiedział pośpieszając go.
- Nie... - Powiedział mrocznym tonem. - On zabił mi rodzinę. 
- Dobra. - Łysy mężczyzna podniósł płaszcz, otrzepał go i założył. - Za dużo was. - Powiedział zakładając kaptur. - Po młodego Namikaze przyjdę kiedy indziej. - Po wypowiedzeniu nazwiska zniknął w dymie a ostatnie słowa wypowiedział wiatr. 
- Nie zdążyłem. - Westchnął białowłosy. - Wybacz Naruto. - Odwrócił się w stronę blondyna.
- Kim jesteś? - Spojrzał zdziwiony na starszego mężczyznę.
- Jirayia.... bliski przyjaciel twojego wujka... 

__________________________________________________________
Witajcie!
Rozdział jest trochę dłuższy. ;D
I mam do was ważną prośbę:
Chciałbym polepszyć to jak piszę więc powiedzcie mi co wam nie pasuje w moim stylu pisania!
Proszę was o to ponieważ myślę, że mogę pisać lepiej ale nie bez waszej pomocy. 
Piszcie chociażby czy opisy miejsc/sytuacji mają być krótkie czy bardziej szczegółowe.
A tak poza tym mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał! ;)

sobota, 22 sierpnia 2015

4 Rozdział. - Misja...

- Temari?! - Jego ton głosu wyrażał ogromne zdziwienie. Natychmiastowo podszedł do blondynki i uścisnęli się.
- Wy... wy się znacie? - Spytała niebieskooka Ino.
- No jasne! - Odpowiedziała z radością Temari.

- Wy się znacie? - Spytałam oszołomiona powtarzając pytanie.
- No a jakby inaczej? - Spytała ironicznie blondynka. Naruto z lekkim uśmiechem odszedł od Temari i siadł obok Sasuke. Czyli tuz za moimi plecami.
- Nieźle. Tak w ogóle co u ciebie Temari? - Spytała Ino.
- Po staremu. - Wzruszyła ramionami. - Sprawy polityczne oczywiście lecą na moja głowę... - Zaśmiała się.
- Tak samo jak u nas Shikamaru zajmuje się wszystkim. - Poczułam wzrok Shikamaru na swoich plecach.
- A tak w ogóle Naruto. - Temari zwróciła się do blondyna. - Co robisz w Konosze?
- Nie chciałem tu mieszkać. - Wzruszył ramionami. - Mój wujek mnie tu przyprowadził.
- Ach ten Mayromi. - Zaśmiała się. - Ale czemu nie chcesz mieszkać w Konosze?
- Dobrze wiesz. - Ton jego głosu stał się mroczny. - Idę z Sasuke i Shikamaru do sklepu. - Naruto i dwóch wymienionych wstało po czym ruszyli w stronę centrum.
- "Dobrze wiesz"? - Wymamrotała Ino spoglądając na Temari.
- Nie patrz się na mnie. - Dźwignęła głowę w niebo zadzierając nos. - Nic nie powiem. - Skrzyżowała ręce.
- Ale powiedz mi jedną rzecz. - Wypaliłam po chwili. Temari przeniosła na mnie wzrok. - Naruto mówi, że nie lubi shinobi...
- Już tłumaczę. - Przerwała mi moją wypowiedź. - On nie chce być shinobi ponieważ jego matka została zabita przez shinobi.
- I tylko dlatego ich tam nienawidzi?
- Można to tak ująć... - Westchnęła głośno. - Więcej ci nie mogę powiedzieć. Najwyżej sam Naruto ci coś powie,
- To aż taka tajemnica? - Spytałam.
- A żebyś wiedziała. - Ta na moje pytanie zaśmiała się cicho. - Dla niego ta historia... jest dość ważna.
- Czyli ty jesteś jego przyjaciółką? Jak długo się znacie?
- Można tak powiedzieć, a co do tego ile się znamy to może z dwa lub trzy lata.
- Co?! - Spytała z nie do wierzeniem Ino.
- Noooo. - Przeciągnęła Temari. - Co w tym dziwnego?
- Nic. - Odburknęła.
- Nadal nie rozumiem jednej rzeczy. - Powiedziałam z lekkim smutkiem. - Przecież to nie shinobi naszej wioski zabił jego matkę, a ktoś tak silny przydałby się by pomóc w wiosce i innym ludziom.
- Dla Naruto wystarczy, że byli to shinobi. Nie wiem co musiałoby się stać by zmienił zdanie.
- Rozumiem.
- A co to do tego, że jest silny... masz rację. - Temari uśmiechnęła się lekko.

Naruto;


  Właśnie wracam z Shikamaru i Sasuke do dziewczyn, Cały czas nie mogę uwierzyć, że Temari przyszła do liścia... cóż za zbieg okoliczności.
- O, już jesteście. - Powiedziała Temari widząc mnie i moich 2 znajomych.
- Po co w sklepie byliście?
- Mieliśmy coś kupić ale w sklepie okazało się, że nikt nie wziął portfela. - Powiedziałem drapiąc się niepewnie po głowie.
- Głupki. - Burknęła Temari. Dziewczyna z różowymi włosami przeniosła na mnie wzrok.
- Naruto.
- Hmm? - Wszyscy wędrowali wzrokiem od Sakury do mnie.
- Jak się poznaliście z Temari?
- Widzicie tą bliznę na lewym oku? - Pytam wskazując na bliznę bięgnącą przez lewe oko na mojej twarzy.
- No widzimy. - Odpowiedzieli chórem. Temari natomiast skrzyżowała ręce i słuchała uważnie.
- Jak miałem z 13 lat to napadł mnie... shinobi.
- Członków Akatsuki nie można nazwać shinobi. - Powiedziała Temari.
- Mordują, wystarczy. - Powiedziałem oschle. - Oszołomiłem go prawie tracąc przy tym oko, gdyby Temari mnie nie znalazła i medycy z wioski piasku by mi nie pomogli mógłbym nie mieć oka.
- Słyszeliście. - Powiedziała krótko Temari.
- A Temari, nie pytałem się... - Powiedziałem z lekkim smutkiem.
- Tak?
- Co z... Gaarą? - Podniosłem lekko wzrok. Niestety nie otrzymałem odpowiedzi. - Cholerne dranie. - Zacisnąłem pięść.
- O co chodzi? - Spytała niezrozumiale Ino.
- Nie ważne. - Temari uspokoiła ją lekko. - To raczej sprawa prywatna.
- Och, Temari! - Usłyszałem głos mojego wujka.
- Pan Mayromi. - Temari uśmiechnęła się pogodnie.
- Pomożesz w jutrzejszej misji tej zgrai? - Mój wujek wskazał na nas wszystkich.
- Naruto też idzie?
- Nie. - Powiedziałem z lekkim oburzeniem.
- Nie. - Powiedział Mayromi.
- Skoro gadacie o misji to nie moja sprawa, narka! - Powiedziałem krótko po czym złożyłem parę pieczęci i pojawiłem się tuż przed drzwiami domu. Otworzyłem je po czym ściągnąłem szybko buty i powędrowałem do salonu uprzednio zamykając drzwi.

Sakura;

- Za to ja idę z wami. - Powiedział wujek Naruto tuż po jego zniknięciu.
- Mam pytanie odchodzące od tematu.
- Tak? - Mayromi przeniósł na mnie wzrok? - Teraz się zawahałam z pytaniem.
- Czy.... - Westchnęłam. - Czy Naruto jest Jinchuriki? 
- Skąd to wiesz? - Spytała Temari.
- Nie ważne. Tak jest. - Powiedział wujek Naruto. - Ale wy wszyscy. - Rozejrzał się po osobach dookoła. - Nikomu ani słowa.
- Jasne.
- Oczywiście.
- Taaa....
- A więc wracając. Misja polega na dostarczeniu listu do wioski burzy. Niby proste lecz będziemy podążać najkrótszą trasą i jednocześnie najniebezpieczniejszą.
- A czemu nie możemy iść tą dłuższą drogą? - Spytał Sasuke, jak zwykle spokojnym głosem.
- A chcecie iść 2 tygodnie? - Mężczyzna spytał wodząc po nas wzrokiem.
- No niby nie. Czyli gdzie się spotykamy?
- Jutro pod główną bramą.
- Jasne.

Naruto;

Przecieram oczy... światło bije mnie po oczach. Zamykam je, siadam na krańcu kanapy i przecieram oczy po czym znów je otwieram.
- Idę! - Krzyczę słysząc dzwonek do drzwi. Wychodzę z salonu i kieruję się na lewo, podchodzę i otwieram wejściowe drzwi.
- Mogę? - W progu ukazuje mi się Temari.
- Jasne. - Odsuwam się przepuszczając w drzwiach. Gdy blondynka przechodzi zamykam drzwi, słyszę jak zrzuca swój wachlarz na podłogę. - O co chodzi?
- Jak tam się dogadujesz z dziewięcio?
- Całkiem dobrze. - Wzruszam ramionami.
- A co do Gaary... domyślasz co się stało.
- Czyli dlatego Tsunade mówiła mi, że jestem ostatnim Jinchuriki, że tez nie pomyślałem tylko bezsensownie odpowiedziałem "wiem".
- To i tak by nic nie zmieniło. - Uśmiechnęła się lekko i przeniosła wzrok na mnie. - A tak w ogóle to pare osób już wie, że jesteś Jinchuriki.
- Co? No po prostu fantastycznie.. - Westchnąłem głośno. Nie chciałem by ktokolwiek to wiedział więc nie podoba mi się ta informacja.
- Spokojnie. - Temari stara się mnie uspokoić. - Nikt się nie dowie. - Udało jej się to. Spojrzałem na nią ciepło.
- Tak myślę. - Zaśmiałem się lekko.
- Ja już będę spadać. Jutro idę na misję.
- Tak... na razie. - Blondynka nie czekając aż otworze jej drzwi zabrała wachlarz i wyszła z domu. Ja lekko zmęczony powędrowałem do siebie na górę, wziąłem pare rzeczy i skoczyłem do łazienki. Wziąłem 20 minutowy orzeźwiający prysznic i poszedłem spać.
- Naruto... - Usłyszałem głos mojej mamy. - Słyszysz mnie?

__________________________________________________________
A oto i rozdział, przepraszam, że troszkę krótszy to ale tak wyszło!
W następnym rozdziale będzie się działo.. ostrzegam! ;)

sobota, 15 sierpnia 2015

Info.

Wróciłem i.. zobaczyłem, że pod ostatnim rozdziałem jest tylko jeden komentarz ;c
A skoro jest tylko jeden to znaczy, że prawie nikt nie czyta moich "wypocin" więc póki co nic na blogu nie będzie wstawiane.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

3 Rozdział. - Stara znajoma.

- Chwila. - Po jej wyrazie twarzy domyśliłem się, że nasłuchuje stukotu butów od Sakury. - Miałeś być wcześniej - Dodała po chwili przenosząc swoje brązowe oczy w moja stronę.
- Nic o tym nie wiedziałem. - Wsadziłem ręce do kieszeni.
- Ach ten Mayromi... - Zaśmiała się cicho. - A więc Naruto... wiesz, że jesteś ostatnim...

- Jichuriki? Wiem. - Westchnąłem głośno przypominając sobie, że dawno nie rozmawiałem z lisem.
- Z moich informacji wynika, że Akatsuki nie zna jeszcze twojej tożsamości.
- Bo taka jest prawda. - Powiedziałem dość bezuczuciowym tonem.
- Jeżeli mogę spytać... jakie stosunki utrzymujesz z bestią? 
- Dobre - Odwarknąłem. - A i dla pani informacji. - Spojrzałem na nią srogo. - Kyuubi nie jest bestia. - Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem i wyszedłem trzaskając drzwiami.
- Naruto. - Usłyszałem głos w mojej głowie. - Dzięki. - Powiedział dość złowieszczym tonem. No nie dziwię się, taki głos pasuje do niego.
- Nie ma za co. - Odpowiedziałem z uśmiechem pod nosem. - Czemuś się tak długo nie odzywał? 
- Spałem.
- Ty wiecznie śpisz Kurama. - Powiedziałem ironicznie.
- A ty jesteś wiecznie uparty. Ja idę spać, nie budź mnie. - Odwarknął z lekkim śmiechem po czym głos ucichł. Już zasnął? Szybko. Droga powrotna do domu zeszła mi dość szybko ale gdy już widziałem mój obrany za cel budynek usłyszałem jak ktoś wykrzykuje moje imię.
- Hmm? - Mruknąłem odwracając się. To była Sakura, muszę przyznać, że ładnie jej w białej koszulce.
- No nareszcie cię znalazłam. - Dziewczyna o różowych włosach oparła się o swoje uda głośno dysząc.
- Szukałaś mnie? Po co? - Pytam zdziwiony. Nie oszukuję, dziwi mnie fakt iż ktoś z tej wioski się mną interesuje.
- Chciała porozmawiać. - Wyprostowała się - A co, niewolno? - Spytała znów ukazując pięknu uśmiech po którym moje serce zaczęło bić szybciej.
- Jasne, że można. - Niezręcznie podrapałem się z tyłu głowy.
- Mogę wiedzieć o czym rozmawiałeś z Hokage?
- Eee.. - Wypuściłem ze swoich ust jedną literę przedłużając ją. - Nic takiego. Spytała się mnie czy zamierzam zostać shinobi Konohy. Oczywiście odmówiłem. - Skłamałem. Nienawidzę kłamać ale nie mogę powiedzieć Sakurze o tym, że jestem jinchuriki.
- Szkoda. - Powiedziała chowając swój piękny uśmiech. - Jesteś naprawdę silny.
- To komplement? - Zaśmiałem się.
- Można tak powiedzieć. Sasuke z tobą rozmawiał?
- Tak - Przeciągnąłem literkę "a" lekko zdziwiony. - Skąd wiesz?
- Domyśliłam się. - Na jej usta wkradł się chytry uśmiech.
- Jesteście podobni.
- Pod jakim względem?
- Nic o was nie wiadomo. - Wzruszyła ramionami. - Ale co ja na to poradzę? - Oboje się zaśmialiśmy. Między wymianą naszych zdań trwała chwila ciszy którą Sakura przerwała. - Naruto. - Skrzyżowała ręce. - Może pójdzie dziś ze mną, Ino, Shikamaru i Sasuke.
- Ino? Shikamaru? - Spytałem zdziwiony, przecież pierwszy raz słyszę o nich. - A gdzie?
- Ino i Shikamaru poznasz jutro jak pójdziesz.
- Jasne. - Odpowiedziałem krótko. - Ale nadal nie wiem gdzie. - Dopowiedziałem po chwili.
- To się zobaczy. - Wzruszyła ramionami. - Przyjdziemy po ciebie. Do zobaczenia. - Odwróciła się i szybko zaczęła biec w stronę.... parku, tak przynajmniej sądzę. Po chwili stania w bezruchu ponowie ruszyłem w stronę domu. Czyli dzisiaj mają po mnie przyjść? Nawet nie wiem o której.
- Nie idź. - Usłyszałem głos Kuramy.
- Spadaj. - Zacząłem się śmiać.

Sakura;

Właśnie wchodzę na teren parku i wzrokiem szukam mojej jasnowłosej przyjaciółki ale jak zwykle się gdzieś zapodziała. Po 10 minutach szukania zobaczyłam ją jak siedziała przy ławce przy nieczynnej fontannie. - Ino! - Blondynka odwróciła się w moją stronę i przywitała mnie uśmiechem. - Wiesz ile aj cię szukam? - Zaczynam narzekać. - Miałaś być przy CZYNNEJ fontannie.
- Oj no przepraszam. - Wzruszyła ramionami. - Jakoś tak wyszło.
- Umyj uszy. - Dogryzłam jej. - Jak coś Naruto dziś idzie z nami. - Moja mimika twarzy stała się bardziej radosna.
- Podoba ci się? - Co to za pytanie? Nie wierzę, że Ino zadała mi pytanie z tak oczywistą odpowiedzią...
- Nie! - Odpowiedziałam krótko.
- I tak wiem swoje. - Powiedziała cicho, ale niestety czy "stety" słyszałam. - Temari właśnie jedzie do nas.
- Co? Czemu mi wcześniej o tym nie powiedziałaś?!
- Dopiero 5 minut temu list dostałam. - Podniosła ręce przed twarz w geście samoobrony.
- To cie ratuje. - Powiedziałam groźnie.
- Weź zluzuj Sakura bo ci zmarszczki wyskoczą za szybko. - Wystawiał język by mnie zdenerwować.
- No okej, okej. - Wzdycham. - A kiedy Sasuke przyjdzie?
- Za godzinę.

Mayromi;

Wchodzę właśnie do budynku Hokage. Budynek jak przystało jest niezwykle zadbany i w dość ciepłych kolorach, wchodzę po schodach na górę po czym bez pukania wchodzę. 
- O.. Mayromi. - Zauważyłem jej ciepłe spojrzenie na swojej osobie.
- Tak. - Uśmiecham się lekko. - O co chodzi Tsunade?
- Wysłałam list do Jiraiyi.
- W jakim celu?
- Naruto jest Jinchuriki. - Oparła łokcie o biurko o swój podbródek o ściśnięte dłonie. - Potrzebuje dobrego treningu. A poza tym on jest jego ojcem chrzestnym więc dobrze by go poznał.
- Może i masz rację. - Przeniosłem wzrok za okno. - Ale nie wiem czy będzie chciał. Znam go za dobrze... - Mój głos lekko się załamał.
- Jiraiyia go przekona. - Jej głos był strasznie przekonujący. - Powiedział, że ma dobre stosunki z ogoniastym ale jakoś mu nie wierzę.
- Nie pytałem go nigdy o to. - Chwila ciszy. - To wszystko? 
- Jeszcze jedna sprawa... - Przedłużyła strasznie swoją wypowiedź. - Dzieciaki musza iść na misję rangi S.
- Mam iść z nimi?
- Najlepiej by było gdybyś im pomógł.
- Nie widzę problemu. - Na moje usta wkradł się uśmiech. - Dawno nie mogłem pomóc. - Zacząłem kierować się w stronę drzwi.
- Widzimy się po jutrze o ósmej przed główną bramą. - Jedyne co usłyszałem przed wyjściem. Zacząłem zbiegać po schodach po czym skierowałem się w stronę domu. Po drodze cały czas rozmyślałem o Jiraiyi. Widziałem go dwa razy w życiu i sam dokładnie nie wiem jak zachowa się w stosunku do Naruto. Może nie powinienem się tym przejmować?

Sakura;

Idę własnie z Ino, Sasuke i Shikamaru w stronę domu Naruto.
- Shikamaru. - Zaczęła blondynka. - Cieszysz się, że Temari będzie? - Powiedziała chytrze.
- A co to ma do rzeczy?
- No to, że ona ci się podoba.
- Ale jesteś upierdliwa. - Szatyn wymamrotał coś jeszcze pod nosem.
- Czyli mam rację. - Zachichotała radośnie.
- Dobra Ino, zostaw go. - Powiedział Sasuke. Jak zwykle pustym, spokojnym głosem. 
- A Naruto ten nowy, nie? - Wypalił szatyn.
- No. Szybki jesteś. - Uchiha dogryzł mu.
- Oj skończcie wszyscy. - Westchnęłam.
- Trochę humoru różowa.
- I to mówisz ty Sasuke? - Zaczęłam iść tyłem by patrzeć na niego wymownym wzrokiem.
- No tak. Ja to mówię. - Wzruszył ramionami. Masakra z nimi ale przecież to moim przyjaciele więc muszę z nimi wytrzymać. Odwróciłam się tyłem do Sasuke i od razu na horyzoncie zobaczyłam dom w którym przebywa Naruto. Zauważyłam, że blondyn jest w oknie na piętrze. Zauważył nas i zniknął z okna, najprawdopodobniej zszedł na dół ale pomimo tego podeszłam do drzwi i zapukałam.
- Już jestem. - Z drzwi wyszedł blondyn. Miał na sobie zieloną koszulkę oraz niebieskie shorty. Trzasnął drzwiami nie zamykając ich i podszedł w stronę grupki moich znajomych i machnął im ręką w ramach przywitania.
- Siema Sasuke. - Usłyszałam. - Ty to pewnie Ino a ty... - Spojrzał na Shikamaru.
- Shikamaru. - Odpowiedział krótko i podali sobie dłonie. 
- To idziemy? - Nikt nic nie powiedział tylko zaczęli zgodnie iść w jednym kierunku. - Czekajcie! - Zaczęłam biec w ich stronę. - Naruto nie zamykasz drzwi? - Spytałam z ciekawości.
- Nie. - Wzruszył ramionami. Dobiegłam do nich. - Mój wujek jest w domu a raczej w piwnicy.
- Mhm. - Wymamrotałam.
- To gdzie idziemy? Bo nadal nie wiem.
- Teraz czekamy jeszcze na jedna znajomą i potem się coś wymyśli. - Uśmiechnęłam się na myśl, że Temari nas odwiedzi... dawno jej tu nie było. Po paru chwilach byliśmy na terenie parku ponieważ podobno Temari miała tutaj przyjść. Z innej beczki... jest strasznie ciepło, słońce razi po oczach a pot leje się z każdego jak z jakiegoś wodospadu.
- Ej Naruto.
- Co Sasuke?
- Młotek jesteś.
- Czemu? - Naruto zrobił zdziwiony wyraz twarzy patrząc w stronę szatyna.
- Bo tak. - Kruczowłosy wzruszył ramionami i zaczął się śmiać.
- Widzę, że się lubicie. - Usłyszałam dość znajomy głos. Odwróciłam się i ujrzałam blondynkę z wielkim wachlarzem na plecach. Już chciałam się przywitać gdy usłyszałam reakcję Naruto.
- Temari?! - Jego ton głosu wyrażał ogromne zdziwienie. Natychmiastowo podszedł do blondynki i uścisnęli się.
- Wy... wy się znacie? - Spytała niebieskooka Ino.
- No jasne! - Odpowiedziała z radością Temari.

__________________________________________________________
Mam nadzieję, że trzeci rozdział wam się spodobał!
Nie będzie przez 2 tygodnie żadnej notki ponieważ jadę na wakajce! 

poniedziałek, 27 lipca 2015

2 Rozdział. - Ostatni...

- On nie jest shinobi więc tu nie pasuje. - Powiedział nie patrząc na mnie - Akamaru. Jedziemy! Zauważyłem, że formuje jakieś pieczęci. - Gatsuga! - On i jego pies zaczęli obracać się tak szybko, że przypominali wiertło i zaczęli pędzić prosto na mnie.

Szybkim ruchem sięgnąłem do kieszonki na kunaie którą miałem przypiętą do prawego uda. Wyciągnąłem z niej cztery kunaie po moim ojcu i rzuciłem je w niebo po czym szybko odskoczyłem.
Ten cały Kiba wraz ze swoim psem uderzyli w miejsce w którym byłem przed chwilą. W tym samym momencie kunaie rzucone wcześniej przeze mnie wbiły się w ziemię. Jakby pociągnąć między nimi sznurek wyszedłby krzyż. Po chwili Kiba wraz ze swoim psem przestali się kręcić i stali w dziurze zrobionej przez siebie. - Czemu uciekasz?! - Warknął w moją stronę. W tym samym czasie stworzyłem cztery klony które pokazały się obok mnie i przeniosły się do kunai za pomocą  Hiraishin no jutsu. Zaczęły szybko składać mało skomplikowane pieczęcie. 
- Kiba! - Krzyknął jeden z jego pachołków.
- Futon: Kazekiri no Jutsu! - Wszystkie moje klony wykrzyczały to w jednym momencie i wykonały płynny ruch ręka pod lekkim kątem. W stronę bruneta i jego psa poleciały cztery ostrza natury wiatru.
- Naruto! - Usłyszałem znany mi głos wykrzykujący moje imię. Bruneta wraz z psem obtoczyła kamienna półkula. Gdy moje ostrza wiatru zderzyły się z nią kamienna obrona pękła a moje ostrza nie zrobiły krzywdy temu... kozakowi. 
- Chciałeś go zabić?! - Mój wujek stanął zaraz obok mnie i zaczął karcić mnie wzrokiem. Moje klony zniknęły w obłoczku dymu.
- Sam się prosił - Wsadziłem ręce do kieszeni i odwróciłem się napięcie w stronę mojego aktualnego miejsca zamieszkania. - A ty! Jak ci tam... Kiba. - Odwróciłem wzrok w jego stronę. - Popracuj nad prędkością. - Zauważyłem jego zdenerwowanie na twarzy po czym znów zacząłem iść w wyznaczone wcześniej miejsce.

Sakura;

- Rany... - Westchnęła - Sakura widziałaś? Kiba go nawet nie trafił. - Moja przyjaciółka rozmarzyła się.
- Widziałam. - Podobno Naruto nie jest shinobi. Hmm... ta technika... to technika czwartego. - Ino. Widziałaś jak klony Naruto pojawiły się w sekundę w innym miejscu?
- Naruto? Tego blondyna? - Spytała przenosząc wzrok na mnie.
- Tak. Tej samej techniki używał czwarty Hokage. Ciekawe czy to coś znaczy...
- Wątpię. - Powiedziała ze świeckim spokojem. Szczerze? Ino ma chyba rację. Podobno czwarty zmarł rok po narodzinach syna więc nie zdążyłby nauczyć go tej techniki. - Ej Sakura, a ty z nim rozmawiałaś?
- Wymieniłam z nim parę zdań jak szłam do Hokage, a co?
- Mówił gdzie nauczył się tak walczyć? 
- Nie. Powiedział, że nie jest shinobi więc...
- Ale skromny! - Ino głośno westchnęła. Czyżby ona się w nim zakochała? Ona to jest "romansista" masakra...
- Nic ci nie jest młody? - Zauważyłam, że starszy mężczyzna podszedł do Kiby. To jest chyba wujek Naruto o ile się nie mylę.
- Nie. - Odpowiedział aroganckim tonem. - Ale temu gnojkowi coś się stanie. - Odwrócił się napięcie i zaczął iść w sobie znanym kierunku, a za nim oczywiście jego banda.
- Pan jest wujkiem Naruto? - Spytałam dość cicho podchodząc do starszego mężczyzny.
- Co proszę? - Spojrzał na mnie niezrozumiałym spojrzeniem.
- Czy to pan jest wujkiem Naruto? - Powtarzam.
- Tak. - Odpowiedział krótkim lecz przyjemnym dla uszu tonem. - A o co chodzi?
- Bo mam takie pytanie związane z tym co się przed chwilą stało. - Widac, że jego spojrzenie było lekko zaniepokojone. - Czemu Naruto uważa, ze nie jest shinobi pomimo tego, że używam technik.
- Nie wiem czy mogę ci odpowiedzieć na te pytanie. - Westchnął głośno. - Sama go spytaj. Wybacz. - Nie czekając na moją odpowiedź ruszył w ślady blondyna.
- Dobry jest. - Odwróciłam nagle wzrok a tuż za moimi oczami zauważyłam kruczowłosego chłopaka w czarnej koszuli i niebieskich shortach.
- O kim mówisz Sasuke?
- O tym całym Naruto. - Ale zrobiłam z siebie idiotkę, przecież nie powiedziałby tego o Kibie.
- Masz trochę racji. - Spojrzałam w stronę odchodzącego wujka Naruto.
- Mało kto w przeciągu minuty potrafiłby pozbawić Kibę życia. - Powiedział drwiącym głosem. - Wiesz coś o nim? - Te pytanie mnie zaskoczyło... co Sasuke planuje?
- Prawie nic. - Dodałam po chwili. - A po co ci to tak w ogóle?
- Z ciekawości. - Odwrócił się i zaczął iść powolnym krokiem w stronę głównej bramy. - Do zobaczenia. - Machnął ręką na pożegnanie.
- Do zobaczenia. - Odburknęłam cicho. - Ino? Ino! - Zaczęłam rozglądać się po parku ale nigdzie nie mogłam znaleźć mojej jasnowłosej przyjaciółki. Najwyraźniej poszła we własnym kierunku bez pożegnania. Ehh... to nie w jej stylu. Nie mając nic do roboty zawróciłam w stronę do której zmierzał Naruto oraz jego wujek ponieważ mieszkam na obrzeżach wioski. Słońce już dawno zaszło a ulice zaczęły oświetlać przydrożne lampy. Nasza wioska jest piękna nocą, słychać lekki szum drzew... ah tak miłe dla uszu. Co poniektóre dzieciaki biegły w stronę domów, a inne czekały na swoich rodziców. Droga do mojego domu zeszła mi szybciej niż myslałam co mi oczywiście pasuje. Po wejściu na werandę zaczęłam szukać kluczy po moich kieszeniach, znalazłam je w ostatniej przeszukiwanej kieszeni po czym szybkim ruchem otworzyłam nimi drzwi. Weszłam i trzasnęłam drzwiami zamykając je od środka. Moich rodziców nie ma bo są u ciotki. Zapaliłam światło i opierając się o ścianę zaczęłam ściągać swoje buty, po ich ściągnięciu od razu ruszyłam na górę do łazienki by wziąć prysznic a później iść spać.

Naruto;

Spoglądam na całokształt wioski z głowy czwartego Hokage wyrytej na wielkiej górze? To chyba nie jest dobre określenie no ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Musze przyznać, że wioska w przeciwieństwie do co poniektórych osób jest całkiem piękna i przyjemna dla oka. Po dłuższej chwili bezczynnego patrzenia na wioskę usłyszałem krok.
- Jeżeli chcesz walczyć to radze ci iść stąd póki masz czas. - Powiedziałem groźnie. Nie dostałem odpowiedzi lecz zobaczyłem jak chłopak w czarnej koszuli siada obok mnie w odstępie metra. Nie przejmując się nim dalej patrzałem na wioskę.
- Mało kto odważyłby podskoczyć Kibie. - Powiedział przerywając męczącą ciszę.
- A to niby czemu? - Nawet na siebie nie patrzeliśmy lecz kątem oka dostrzegłem, że ma przypiętą katanę do pasa.
- Ma debili którzy wskoczą za nim w ogień. Jest silny...
- On silny? - Powiedziałem przerywając jego wypowiedź. - Jeżeli reszta jego bandy jest takiego samego pokroju to nie mam się o co martwić.- Masz rację. - Przeniósł wzrok w moja stronę i wyciągnął rękę. - Jestem Sasuke.
- Naruto. - Uścisnąłem jego dłoń by po chwili ją puścić.
- Skąd przybywasz? - Zapytał bezuczuciowym głosem lecz było widać lekki uśmiech na jego twarzy.
- Trudno powiedzieć, że skądś przybywam. - Westchnąłem głośno. - Mieszkałem z wujkiem na obrzeżach lasu w małej chatce. - Wzruszyłem ramionami. - Tylko wujek mi został no i podobno ojciec chrzestny.
- Mhm... - Odburknął. - Mi nie został nikt oprócz matki i... brata.
- Jesteś jednym z niewielu którzy przeżyli masakrę klanu Uchiha?
- Tak. Skąd wiesz?
- Głośno o niej było gdy byłem mały oraz rozpoznałem twoją czakrę.
- Interesująco. - Powiedział z rozbawieniem wstając. Odwrócił wzrok w stronę wioski. - Fajnie się gadało. - Podniósł rękę górę po czym zacisnął dłoń w pięść. W jednym momencie z bezchmurnego nieba runęła błyskawica w miejsce Sasuke po czym zniknął zostawiając po sobie trochę dymu.
- Natura błyskawicy, co? - Zapytałem sam siebie pod nosem po czym założyłem kaptur i ruszyłem w stronę domu klasycznie trzymając ręce w kieszeniach. Po drodze nie działo się nic specjalnego na moje szczęście. Wszedłem do domu, drzwi na szczęście były otwarte.
- Naruto! - Usłyszałem swoje imię zaraz po wejściu do domu.
- Tak? - Zamknąłem drzwi i zrzuciłem szybko sandały.
- Musimy porozmawiać. - Głos staruszka był dość... ostry. Oj będzie się działo. Niewiele sobie z tego robiąc wszedłem do salonu dalej z rękami w kieszeniach lecz bez kaptura na głowie. - Siadaj.
- Nie, postoję.
- Jak tam chcesz - Siedząc tyłem do mnie odpalił papierosa, po chwili wypuścił smugę dymu i obrócił się przodem do mnie. - Jesteś poważny?
- Nawet bardzo. - Spojrzałem prosto na niego, jego twarz wyrażała mieszane uczucia.
- No najwidoczniej nie. - Znów przyłożył papierosa do ust by po chwili wypuścić smugę dumy. - Wiesz, że mogłeś go zabić?
- Wątpię. - Wzruszyłem ramionami. - Przecież to shinobi, nie? - Powiedziałem podkreślając słowo; "shinobi".
- Przestań już się naśmiewać i odpowiedz.
- Tak, wiem... mogłem mu zrobić krzywdę. - Zacząłem się cicho śmiać.
- Przynajmniej tyle wiesz... - Pokręcił głową z dezaprobatą. - Hokage chce się jutro z tobą widzieć.
- Czego chce? 
- Nie wiem. Wiem tylko, że to pilne.
- Ta, Jasne. - Patrzałem jeszcze przez chwilę na mojego wujkampo czym bez słowa ruszyłem do swojego pokoju.
- A, Naruto.
- Ta? - Spytałem od niechcenia będąc już na schodach.
- Nie bądź taki oporny. - Po tych słowach już wiedziałem o co mu chodzi, miał na myśli: "Twoja matka chciałaby abyś został shinobi". Nim się obejrzałem już byłem u siebie w pokoju, od razu rzuciłem się na łóżko. Nie mam siły zrzucić z siebie ubrań a co dopiero iść pod prysznic.
 - Mamo! - Krzyknąłem radośnie.
- Tak Naruto? - Moja mama spytała jak zwykle ciepłym, matczynym głosem.
- Umiem już używać Hiraishin no jutsu!
- To fantastycznie! - Poczochrała mnie po głowie. - Może mi pokażesz? 
- Jasne! - Krzyknąłem radośnie - Patrz. - Położyłem kunai mojego ojca na podłodze a sam wszedłem na piętro. Po chwili znów pokazałem się w kuchni obok leżącego kunaia. - Widzisz?
- Widzę, widzę. - W mgnieniu oka zostałem przytulony - Ojciec byłby z ciebie dumny.
- Cholera. - Wymamrotałem dość głośno zrywając się z łóżka. - Znowu - Mówiąc to poczułem pot spływający mi po plecach. Zawsze gdy wracają do mnie wspomnienia zaczynam się pocić... tym bardziej podczas snu. - Która godzina? - Spytałem sam siebie szukając zegarka po pokoju aż w końcu spostrzegłem go na ziemi - Dziewiąta. - Schyliłem się by go podnieść i odłożyć na miejsce czyli stoliczek nocny. - Hokage chciała się ze mną widzieć. Nie ma na co czekać. - Powiedziałem motywująco do siebie lecz dobrze wiedziałem, ze nie chce mi się iść. Wstałem i wyciągając bokserki z szafy ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic a wczorajsze ubrania wrzuciłem do kosza na pranie. Wróciłem szybkim krokiem do pokoju i ubrałem granatowe shorty oraz czarną koszulkę ze znakiem klanu Uzumaki... przecież w połowie jestem potomkiem tego klanu.
- Naruto! Wstawaj! - Usłyszałem krzyk dochodzący z kuchni.
- Wstałem już. - Powiedziałem spokojnie zbiegając po schodach.
- Pierwszy raz nie musiałem cię budzić. - Mówiąc to Mayromi położył na stole talerz z omletami i obok tego dał mi kawę. - Jedz i idź do Hokage.
- Tak wiem... - Wymamrotałem siadając na krześle i zacząłem jeść omlety.
- Wolniej młody. - Usiadł naprzeciwko mnie i również zaczął jeść swoją porcję. Gdy mój wujek miał dopiero połowę ja już wszystko zjadłem i kończyłem pić kawę. - Już zjadłeś?!
- Tak. - Przetarłem usta dłonią. - Spieszy mi się. - Będąc przed drzwiami założyłem czarne sandały i wyszedłem trzaskając drzwiami po czym szybszym krokiem zacząłem zmierzać do budynku Hokage. Chciałem mieć to jak najszybciej za sobą. Po czasie nie większym niż piętnaście minut. Stoję własnie przed drzwiami pokoju Hokage z ręką przygotowaną do zapukania. - Naprawdę muszę? - Spytałem sam siebie zgryźliwym tonem i zapukałem dosyć pewnym ruchem ręki. W zamian usłyszałem donośne "Wejść!". Wszedłem i stanąłem na środku. Zauważyłem, że w pokoju stoi jeszcze... Sakura.
- Cześć. - Powiedziała cicho machając w moją stronę.
- Cześć. - Odpowiedziałem krótko.
- Sakura. - Szmaragdowo oka przeniosła wzrok na Kage. - Wyjdź. - Powiedziała oschłym tonem.
- Oczywiście. - Bez większej zwłoki wyszła z pomieszczenia zamykając powoli drzwi.
- A więc o co chodzi?
- Chwila. - Po jej wyrazie twarzy domyśliłem się, że nasłuchuje stukotu butów od Sakury. - Miałeś być wcześniej - Dodała po chwili przenosząc swoje brązowe oczy w moja stronę.
- Nic o tym nie wiedziałem. - Wsadziłem ręce do kieszeni.
- Ach ten Mayromi... - Zaśmiała się cicho. - A więc Naruto... wiesz, że jesteś ostatnim...

__________________________________________________________
Kolejny rozdział opowiadania ukazał się mniej-więcej tydzień po poprzedniej notce.
Mam nadzieje, że rozdział wam się spodoba. :P
Za niedługo wyjeżdżam na wakacje więc pokażą się (A przynajmniej postaram się by ukazały się) dwa rozdziały jednego dnia.

wtorek, 21 lipca 2015

1 Rozdział. - Nie pasujesz tutaj...

- Pamiętaj, że cię kochamy... - Bo tych słowach zerwałem się z łóżka jak poparzony. Znowu ten sen? A może raczej to koszmar. Nienawidzę gdy podczas snu słyszę ostatnie słowa mojej mamy. Przetarłem moją spoconą twarz i ruszyłem do łazienki. Z pokoju wyszedłem na korytarz który nie był zbyt długi ani wielki. Łazienka w której teraz się znajdowałem tez nie należała do największych, białe płytki na ścianach, prysznic, umywalka i coś na styl wieszaka na którym znajdują się ręczniki. Rozebrałem się i wskoczyłem pod prysznic, po 10 minutach wyszedłem owinięty ręcznikiem w pasie i ruszyłem w stronę mojego pokoju.
- Naruto, nie śpisz? - Na korytarzu spostrzegłem mojego wujka, siwe włosy, średni wiek, kurdupel.
- Nie wuju Mayromi. - Westchnąłem. - Która jest?
- Ledwo wybiła czwarta rano. - Spojrzał na mnie dość zagadkowo. - Znów miałeś ten "sen"? - Było słychać w jego głosie jak wyodrębnił słowo "sen".
- Taa... - Powiedziałem niepocieszony. Tak jak wcześniej mówiłem nienawidzę słyszeć głosu swojej matki. Umarła na moich oczach.
- To zbieramy się skoro nie śpisz. - Odwrócił się i zaczął podążać najprawdopodobniej w stronę schodów.
- A nie mieliśmy iść za tydzień?
- Mieliśmy, ale uznałem, że idziemy szybciej. - Eh...jak zwykle zmienia swoje plany, cały wujaszek. Wszedłem do pokoju i ubrałem bieliznę, pomarańczowe shorty i czarną koszulkę ze znakiem który przypominał czerwoną spiralę. Podobno to był znak klanu Uzumaki, klanu mojej mamy. Niewiele myśląc uznałem, że zacznę się pakować. Wyciągnąłem walizkę i zacząłem pakować do niej niezbędne ubrania oraz parę rzeczy typu zdjęcie mnie z moją mamą i tatą. Z innej beczki to ojca prawie nie znałem. Wiem tyle, że został zabity przez własnego ucznia który próbował zabić moją matkę, no i niestety udało mu się dlatego też wychowuje mnie wujek. Jest chyba jedynym z rodziny który mi pozostał. Spakowałem już wszystkie potrzebne rzeczy. Jeszcze tylko muszę umyć zęby bo zapomniałem. W łazience umyłem zęby i spojrzałem w lustro.
- Już się zagoiła? - Spytałem sam siebie - Ale blizna została. Zapomniałem wspomnieć. Mam idącą przez lewe oko. Na moje szczęście oko nie ucierpiało.
- Gotowy? - Usłyszałem głos dochodzący z dołu.
- Tak! - Wziąłem walizkę leżącą obok moich drzwi do pokoju i zszedłem na dół.
- Ruszamy?
- Tak. - Powiedziałem niemrawo zakładając sandały.
- A tak miło się spało... - Przetarłem oczy i spojrzałem przed siebie.
- Naruto! - Krzyknęła moja mama. - Patrz, zdjęcia twojego taty.
- Idę! - Pobiegłem w stronę salonu po czym usiadłem tuż obok czerwonowłosej.
- Patrz, tu twój tata jako Hokage.
- Hokage? A kto to?
- Kiedyś mieszkaliśmy w wiosce liścia. Twój tata został tam przywódcą jeżeli można tak to nazwać. - Uśmiechnęła się. Jej uśmiech był przepiękny.
- Łał...super! - Po chwili posmutniałem. - Ale tata nie żyje...
- Naruto! - Z transu wybudził mnie donośny krzyk mojego wuja.
- Tak? - Spytałem przenosząc wzrok w jego stronę.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Nie. -Schowałem lewą rękę do kieszeni, prawej nie mogłem bo ciągnąłem walizkę. - Przepraszam ale coraz częściej mam te wspomnienia.
- Rozumiem. - Powiedział cicho. Jego głos nie wyrażał uczuć. - Twoja matka była wspaniałą kobietą. Pewnie chciałaby abyś został shinobi.
- Nie. - Powiedziałem stanowczo. Nie chcę być tym całym shinobi. Mój ojciec był shiboi-Został zabity. Tak samo moja matka. A kto ich zabił? Shinobi. Bycie shinobi to jak taplanie się w gównie.
- Ale dlaczego?
- Mówiłem ci już kiedyś. - Westchnąłem ciężko. Nie lubię się powtarzać.
- Ale... - Przerwał swoją wypowiedź. - Zresztą sam kiedyś zmienisz zdanie.
- Zobaczymy. - Powiedziałem pewnie, tak jakbym znów był tym małym rozbrykanym Naruto. Po chwili ciszy uznałem, że przerwę ją. Nie lubię nie-rozmawiać.
- Wujaszku.
- Tak Naruto? - Nawet na mnie nie spojrzał. Znając go nie podoba mu się, że nie chcę być shinobi.
- Czy... - Westchnąłem. - Czy ktokolwiek w wiosce wie, że moim ojcem jest...
- Nie, tylko Kage z liścia to wiedzą. - Nawet nie dał mi dokończyć ale odpowiedź otrzymałem.
- Okej. - Powiedziałem krótko.
- A czemu chciałeś wiedzieć?
- Wiesz... gdyby każdy tam wiedział, że jestem synem Hokage czułbym się. - Zaciąłem się bo nie potrafiłem znaleźć słowa.
- Niezręcznie?
- Tak właśnie. - Na tym skończyła się nasza rozmowa ale okazało się, że jesteśmy tuż przed wioską.
- Witamy w wiosce liścia! - Powiedział z szerokim uśmiechem jeden ze strażników. Potraktowałem go tylko przelotnym spojrzeniem spod włosów i ruszyłem dalej. Dlaczego muszę mieszkać akurat tutaj?
- Naruto! - Zawołał Mayromi.
- Tak wujku? - Spytałem dość... bezuczuciowym tonem.
- Zetnij te włosy bo zaczynasz wyglądać jak twój... - Skarciłem go szybko wzrokiem. Dobrze wie, że nie chcę by ktokolwiek wiedział, że moim ojcem jest czwarty.
- Idę do Hokage załatwić parę spraw a ty idź na ten adres. - Dostałem małą karteczkę na której pisała nazwa ulicy i numer, najprawdopodobniej domu. Nie zwlekając ruszyłem w wyznaczoną stronę oddalając się od swojego wujka. Po dłuższej chwil i zauważyłem biegnącą osobę, była to dziewczyna... dziewczyna o różowych włosach.
Mój wzrok przykuły jej nietypowe włosy oraz szmaragdowe oczy. Zauważyłem, że przestała biec tylko spojrzała na mnie zagadkowo.
- Jesteś nowy w wiosce? - Spytała podchodząc.
- Mhm. - Wymamrotałem niepewnie. Moje serce zaczęło bić szybciej - A co?
- Nic tak pytam. - Uśmiechnęła się słodko wystawiając swoje białe zęby. - Przychodzisz z innej wioski?
- Nie. - Spojrzałem na nią. - Mieszkałem z wujkiem w lesie.
- Co?
- Źle to określiłem. Mieliśmy chatkę na pobrzeżach lasu.
- Aaaa. Rozumiem. A gdzie twój wujek?
- U Hokage. - Powiedziałem oschle.
- Właśnie tam zmierzam, może spotkam twojego wujka. - Znów uśmiechnęła się wystawiając ząbki.
- Niski, szare włosy z wielką torbą. - Mówię rozbawiony.
-Wiesz.... - Przyłożyła dłońdo podbródka i przyjrzała mi się uważnie. - Wyglądasz bardzo podobnie do czwartego Hokage. Jesteś shinobi?
- Nie. - Odpowiedziałem krótko.
- Okej. - Powiedziała bez większych emocji. - Ja muszę iść do Hokage.
- Jasne nie zatrzymuję cię. Do zobaczenia. - Powiedział spokojnie i zacząłem iść w sobie znanym kierunku.
- Jestem Haruno Sakura. - Powiedziała radośnie odchodząc w przeciwną stronę.
- Naruto. - Głupio mi, że nie powiedziałem jej nazwiska ale mam takie samo jak mój ojciec. Gdy dotarłem na miejsce czekałem na wujka chyba z piętnaście minut ale go nadal nie było więc usiadłem pod drzewem opierając o nie walizkę. Dom jest zbudowany zaraz przy murze więc jest tu sporo drzew które lubię. Po kolejnych piętnastu minutach wybiła godzina 12:00.
- Naruto. Wybacz, że tak długo. - Bez słowa pokręciłem głową i zacząłem iść do drzwi które wujaszek otworzył i w nich również zniknął. Wszedłem i rozejrzałem się. Nie był to co prawda nasze stare lokum ale no cóż. Nic nie mówiąc zająłem ostatni pokój na górze w którym się wypakowałem i zszedłem na dół do salonu. Mija parę godzin które spędziłem na poważnej rozmowie z wujkiem oraz na oglądaniu telewizji i zjedzeniu obiadu.
- Wychodzę się przejść! - Krzyczę ubierając sandały.
- Okej tylko nie wpakuj się w kłopoty. Hokage mówiła mi jak osoby w twoim wieku reagują na nowych.
- Jasne. - Wymamrotałem tak, że wujaszek chyba nie usłyszał i wyszedłem z domu. Skierowałem się do parku który zauważyłem po drodze. Słońce zaczęło zachodzić więc niebo przybrało przyjemny, pomarańczowy kolor. Szczerze to uwielbiam pomarańczowy, może dlatego noszę ciuchy w takich odcieniach. Zapomniałem wspomnieć, że nałożyłem na siebie czarno-pomarańczową bluzę, a ręce mam schowane w kieszeni. Gdy dochodzę do parku jak zwykle siadam pod drzewem i podkurczam nogi patrząc w stronę zachodzącego słońca. Mija może godzina od kiedy jestem w parku. Chciałem wstać lecz zobaczyłem, że w moją stronę idzie parę osób a na ich czele jest wysoki brunet z psem u boku. - Aha...zaczyna się. - Wymamrotałem.
- Coś powiedział? - Zaczepił mnie pewnie "przywódca" bandy. Nic nie odpowiedziałem, nie mam siły użerać się z idiotami.
- Pytam się coś powiedział ty.... kim ty właściwie jesteś? - Spostrzegłem opaskę wioski na jego ramieniu.
- Na pewno nie shinobi. - Powiedziałem krótko.
- Właśnie widzę. Dlatego nie pasujesz tutaj. - Wstałem i chciałem odejść ale złapał mnie za kołnierz kaptura. - Zrobimy tak. Skopię ci dupę a jutro ciebie nie będzie w wiosce. - Odepchnął mnie tak, ze zrobiłem parę szybkich kroków w tył by się nie przewrócić. Ma krzepę. W oddali zauważyłem Sakurę idącą z jakąś blondynką. Zaczęły iść w naszym kierunku.
- Kiba! Zostaw go! - Krzyczała posiadaczka zielonych oczu.
- No właśnie! Odbiło ci? - Dopowiedziała blondynka.
- On nie jest shinobi więc tu nie pasuje. - Powiedział nie patrząc na mnie - Akamaru. Jedziemy! Zauważyłem, że formuje jakieś pieczęci. - Gatsuga! - On i jego pies zaczęli obracać się tak szybko, że przypominali wiertło i zaczęli pędzić prosto na mnie.

__________________________________________________________
I tak zaczyna się pierwszy rozdział opowiadania.
Mam nadzieje, że jest w miarę interesująco. ;)
Jeszcze raz dodam; !!Notki nie będą wstawiane regularnie!!

poniedziałek, 20 lipca 2015

Prolog.

Rodzina..? Nie. Wioska? Nie. A więc kraj! Też nie. Cały świat? Tak...
Pewnego dnia urodziło się dziecko które zostało naznaczone. Jeszcze nie wie kim jest, lecz gdy się dowie zdobędzie wielu wrogów, wielu przyjaciół się od niego odwróci...
Gdy nadejdzie odpowiedni czas na ziemie zstąpi chaos a jedynym ratunkiem będzie młodzieniec o umiejętnościach które... nie jeden chciałby posiąść.

piątek, 17 lipca 2015

Ludzie!

Uznałem, że spróbuje poprowadzić blog raz jeszcze...jeżeli znów coś się zepsuje etc. to nie będę już dłużej pisał ponieważ zaczynanie nowego opo. co parę miesięcy nie ma sensu.
Za niedługo możecie spodziewać się pierwszego rozdziału opowiadania.
Notki nie będą pojawiać się regularnie (ostrzegam!).

sobota, 11 lipca 2015

Reset bloga pewny!

Pewne jest to, że zacznę opowiadanie od nowa. Ale aktualnie wena się mnie trzyma więc mam wiele pomysłów! Myślę, że do poniedziałku powinien być rozdział!

środa, 8 lipca 2015

Odzyskałem dostęp do konta!

Przepraszam z góry za moją długą nieobecność.
Nie było mnie ponieważ na początek komputer odmówił mi posłuszeństwa a później straciłem konto.
Nie wiem czy ktoś jeszcze będzie czytał moje opo. (który chyba znów zacznę od nowa bo straciłem stare zapiski). Jeszcze raz przepraszam!