poniedziałek, 27 lipca 2015

2 Rozdział. - Ostatni...

- On nie jest shinobi więc tu nie pasuje. - Powiedział nie patrząc na mnie - Akamaru. Jedziemy! Zauważyłem, że formuje jakieś pieczęci. - Gatsuga! - On i jego pies zaczęli obracać się tak szybko, że przypominali wiertło i zaczęli pędzić prosto na mnie.

Szybkim ruchem sięgnąłem do kieszonki na kunaie którą miałem przypiętą do prawego uda. Wyciągnąłem z niej cztery kunaie po moim ojcu i rzuciłem je w niebo po czym szybko odskoczyłem.
Ten cały Kiba wraz ze swoim psem uderzyli w miejsce w którym byłem przed chwilą. W tym samym momencie kunaie rzucone wcześniej przeze mnie wbiły się w ziemię. Jakby pociągnąć między nimi sznurek wyszedłby krzyż. Po chwili Kiba wraz ze swoim psem przestali się kręcić i stali w dziurze zrobionej przez siebie. - Czemu uciekasz?! - Warknął w moją stronę. W tym samym czasie stworzyłem cztery klony które pokazały się obok mnie i przeniosły się do kunai za pomocą  Hiraishin no jutsu. Zaczęły szybko składać mało skomplikowane pieczęcie. 
- Kiba! - Krzyknął jeden z jego pachołków.
- Futon: Kazekiri no Jutsu! - Wszystkie moje klony wykrzyczały to w jednym momencie i wykonały płynny ruch ręka pod lekkim kątem. W stronę bruneta i jego psa poleciały cztery ostrza natury wiatru.
- Naruto! - Usłyszałem znany mi głos wykrzykujący moje imię. Bruneta wraz z psem obtoczyła kamienna półkula. Gdy moje ostrza wiatru zderzyły się z nią kamienna obrona pękła a moje ostrza nie zrobiły krzywdy temu... kozakowi. 
- Chciałeś go zabić?! - Mój wujek stanął zaraz obok mnie i zaczął karcić mnie wzrokiem. Moje klony zniknęły w obłoczku dymu.
- Sam się prosił - Wsadziłem ręce do kieszeni i odwróciłem się napięcie w stronę mojego aktualnego miejsca zamieszkania. - A ty! Jak ci tam... Kiba. - Odwróciłem wzrok w jego stronę. - Popracuj nad prędkością. - Zauważyłem jego zdenerwowanie na twarzy po czym znów zacząłem iść w wyznaczone wcześniej miejsce.

Sakura;

- Rany... - Westchnęła - Sakura widziałaś? Kiba go nawet nie trafił. - Moja przyjaciółka rozmarzyła się.
- Widziałam. - Podobno Naruto nie jest shinobi. Hmm... ta technika... to technika czwartego. - Ino. Widziałaś jak klony Naruto pojawiły się w sekundę w innym miejscu?
- Naruto? Tego blondyna? - Spytała przenosząc wzrok na mnie.
- Tak. Tej samej techniki używał czwarty Hokage. Ciekawe czy to coś znaczy...
- Wątpię. - Powiedziała ze świeckim spokojem. Szczerze? Ino ma chyba rację. Podobno czwarty zmarł rok po narodzinach syna więc nie zdążyłby nauczyć go tej techniki. - Ej Sakura, a ty z nim rozmawiałaś?
- Wymieniłam z nim parę zdań jak szłam do Hokage, a co?
- Mówił gdzie nauczył się tak walczyć? 
- Nie. Powiedział, że nie jest shinobi więc...
- Ale skromny! - Ino głośno westchnęła. Czyżby ona się w nim zakochała? Ona to jest "romansista" masakra...
- Nic ci nie jest młody? - Zauważyłam, że starszy mężczyzna podszedł do Kiby. To jest chyba wujek Naruto o ile się nie mylę.
- Nie. - Odpowiedział aroganckim tonem. - Ale temu gnojkowi coś się stanie. - Odwrócił się napięcie i zaczął iść w sobie znanym kierunku, a za nim oczywiście jego banda.
- Pan jest wujkiem Naruto? - Spytałam dość cicho podchodząc do starszego mężczyzny.
- Co proszę? - Spojrzał na mnie niezrozumiałym spojrzeniem.
- Czy to pan jest wujkiem Naruto? - Powtarzam.
- Tak. - Odpowiedział krótkim lecz przyjemnym dla uszu tonem. - A o co chodzi?
- Bo mam takie pytanie związane z tym co się przed chwilą stało. - Widac, że jego spojrzenie było lekko zaniepokojone. - Czemu Naruto uważa, ze nie jest shinobi pomimo tego, że używam technik.
- Nie wiem czy mogę ci odpowiedzieć na te pytanie. - Westchnął głośno. - Sama go spytaj. Wybacz. - Nie czekając na moją odpowiedź ruszył w ślady blondyna.
- Dobry jest. - Odwróciłam nagle wzrok a tuż za moimi oczami zauważyłam kruczowłosego chłopaka w czarnej koszuli i niebieskich shortach.
- O kim mówisz Sasuke?
- O tym całym Naruto. - Ale zrobiłam z siebie idiotkę, przecież nie powiedziałby tego o Kibie.
- Masz trochę racji. - Spojrzałam w stronę odchodzącego wujka Naruto.
- Mało kto w przeciągu minuty potrafiłby pozbawić Kibę życia. - Powiedział drwiącym głosem. - Wiesz coś o nim? - Te pytanie mnie zaskoczyło... co Sasuke planuje?
- Prawie nic. - Dodałam po chwili. - A po co ci to tak w ogóle?
- Z ciekawości. - Odwrócił się i zaczął iść powolnym krokiem w stronę głównej bramy. - Do zobaczenia. - Machnął ręką na pożegnanie.
- Do zobaczenia. - Odburknęłam cicho. - Ino? Ino! - Zaczęłam rozglądać się po parku ale nigdzie nie mogłam znaleźć mojej jasnowłosej przyjaciółki. Najwyraźniej poszła we własnym kierunku bez pożegnania. Ehh... to nie w jej stylu. Nie mając nic do roboty zawróciłam w stronę do której zmierzał Naruto oraz jego wujek ponieważ mieszkam na obrzeżach wioski. Słońce już dawno zaszło a ulice zaczęły oświetlać przydrożne lampy. Nasza wioska jest piękna nocą, słychać lekki szum drzew... ah tak miłe dla uszu. Co poniektóre dzieciaki biegły w stronę domów, a inne czekały na swoich rodziców. Droga do mojego domu zeszła mi szybciej niż myslałam co mi oczywiście pasuje. Po wejściu na werandę zaczęłam szukać kluczy po moich kieszeniach, znalazłam je w ostatniej przeszukiwanej kieszeni po czym szybkim ruchem otworzyłam nimi drzwi. Weszłam i trzasnęłam drzwiami zamykając je od środka. Moich rodziców nie ma bo są u ciotki. Zapaliłam światło i opierając się o ścianę zaczęłam ściągać swoje buty, po ich ściągnięciu od razu ruszyłam na górę do łazienki by wziąć prysznic a później iść spać.

Naruto;

Spoglądam na całokształt wioski z głowy czwartego Hokage wyrytej na wielkiej górze? To chyba nie jest dobre określenie no ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Musze przyznać, że wioska w przeciwieństwie do co poniektórych osób jest całkiem piękna i przyjemna dla oka. Po dłuższej chwili bezczynnego patrzenia na wioskę usłyszałem krok.
- Jeżeli chcesz walczyć to radze ci iść stąd póki masz czas. - Powiedziałem groźnie. Nie dostałem odpowiedzi lecz zobaczyłem jak chłopak w czarnej koszuli siada obok mnie w odstępie metra. Nie przejmując się nim dalej patrzałem na wioskę.
- Mało kto odważyłby podskoczyć Kibie. - Powiedział przerywając męczącą ciszę.
- A to niby czemu? - Nawet na siebie nie patrzeliśmy lecz kątem oka dostrzegłem, że ma przypiętą katanę do pasa.
- Ma debili którzy wskoczą za nim w ogień. Jest silny...
- On silny? - Powiedziałem przerywając jego wypowiedź. - Jeżeli reszta jego bandy jest takiego samego pokroju to nie mam się o co martwić.- Masz rację. - Przeniósł wzrok w moja stronę i wyciągnął rękę. - Jestem Sasuke.
- Naruto. - Uścisnąłem jego dłoń by po chwili ją puścić.
- Skąd przybywasz? - Zapytał bezuczuciowym głosem lecz było widać lekki uśmiech na jego twarzy.
- Trudno powiedzieć, że skądś przybywam. - Westchnąłem głośno. - Mieszkałem z wujkiem na obrzeżach lasu w małej chatce. - Wzruszyłem ramionami. - Tylko wujek mi został no i podobno ojciec chrzestny.
- Mhm... - Odburknął. - Mi nie został nikt oprócz matki i... brata.
- Jesteś jednym z niewielu którzy przeżyli masakrę klanu Uchiha?
- Tak. Skąd wiesz?
- Głośno o niej było gdy byłem mały oraz rozpoznałem twoją czakrę.
- Interesująco. - Powiedział z rozbawieniem wstając. Odwrócił wzrok w stronę wioski. - Fajnie się gadało. - Podniósł rękę górę po czym zacisnął dłoń w pięść. W jednym momencie z bezchmurnego nieba runęła błyskawica w miejsce Sasuke po czym zniknął zostawiając po sobie trochę dymu.
- Natura błyskawicy, co? - Zapytałem sam siebie pod nosem po czym założyłem kaptur i ruszyłem w stronę domu klasycznie trzymając ręce w kieszeniach. Po drodze nie działo się nic specjalnego na moje szczęście. Wszedłem do domu, drzwi na szczęście były otwarte.
- Naruto! - Usłyszałem swoje imię zaraz po wejściu do domu.
- Tak? - Zamknąłem drzwi i zrzuciłem szybko sandały.
- Musimy porozmawiać. - Głos staruszka był dość... ostry. Oj będzie się działo. Niewiele sobie z tego robiąc wszedłem do salonu dalej z rękami w kieszeniach lecz bez kaptura na głowie. - Siadaj.
- Nie, postoję.
- Jak tam chcesz - Siedząc tyłem do mnie odpalił papierosa, po chwili wypuścił smugę dymu i obrócił się przodem do mnie. - Jesteś poważny?
- Nawet bardzo. - Spojrzałem prosto na niego, jego twarz wyrażała mieszane uczucia.
- No najwidoczniej nie. - Znów przyłożył papierosa do ust by po chwili wypuścić smugę dumy. - Wiesz, że mogłeś go zabić?
- Wątpię. - Wzruszyłem ramionami. - Przecież to shinobi, nie? - Powiedziałem podkreślając słowo; "shinobi".
- Przestań już się naśmiewać i odpowiedz.
- Tak, wiem... mogłem mu zrobić krzywdę. - Zacząłem się cicho śmiać.
- Przynajmniej tyle wiesz... - Pokręcił głową z dezaprobatą. - Hokage chce się jutro z tobą widzieć.
- Czego chce? 
- Nie wiem. Wiem tylko, że to pilne.
- Ta, Jasne. - Patrzałem jeszcze przez chwilę na mojego wujkampo czym bez słowa ruszyłem do swojego pokoju.
- A, Naruto.
- Ta? - Spytałem od niechcenia będąc już na schodach.
- Nie bądź taki oporny. - Po tych słowach już wiedziałem o co mu chodzi, miał na myśli: "Twoja matka chciałaby abyś został shinobi". Nim się obejrzałem już byłem u siebie w pokoju, od razu rzuciłem się na łóżko. Nie mam siły zrzucić z siebie ubrań a co dopiero iść pod prysznic.
 - Mamo! - Krzyknąłem radośnie.
- Tak Naruto? - Moja mama spytała jak zwykle ciepłym, matczynym głosem.
- Umiem już używać Hiraishin no jutsu!
- To fantastycznie! - Poczochrała mnie po głowie. - Może mi pokażesz? 
- Jasne! - Krzyknąłem radośnie - Patrz. - Położyłem kunai mojego ojca na podłodze a sam wszedłem na piętro. Po chwili znów pokazałem się w kuchni obok leżącego kunaia. - Widzisz?
- Widzę, widzę. - W mgnieniu oka zostałem przytulony - Ojciec byłby z ciebie dumny.
- Cholera. - Wymamrotałem dość głośno zrywając się z łóżka. - Znowu - Mówiąc to poczułem pot spływający mi po plecach. Zawsze gdy wracają do mnie wspomnienia zaczynam się pocić... tym bardziej podczas snu. - Która godzina? - Spytałem sam siebie szukając zegarka po pokoju aż w końcu spostrzegłem go na ziemi - Dziewiąta. - Schyliłem się by go podnieść i odłożyć na miejsce czyli stoliczek nocny. - Hokage chciała się ze mną widzieć. Nie ma na co czekać. - Powiedziałem motywująco do siebie lecz dobrze wiedziałem, ze nie chce mi się iść. Wstałem i wyciągając bokserki z szafy ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic a wczorajsze ubrania wrzuciłem do kosza na pranie. Wróciłem szybkim krokiem do pokoju i ubrałem granatowe shorty oraz czarną koszulkę ze znakiem klanu Uzumaki... przecież w połowie jestem potomkiem tego klanu.
- Naruto! Wstawaj! - Usłyszałem krzyk dochodzący z kuchni.
- Wstałem już. - Powiedziałem spokojnie zbiegając po schodach.
- Pierwszy raz nie musiałem cię budzić. - Mówiąc to Mayromi położył na stole talerz z omletami i obok tego dał mi kawę. - Jedz i idź do Hokage.
- Tak wiem... - Wymamrotałem siadając na krześle i zacząłem jeść omlety.
- Wolniej młody. - Usiadł naprzeciwko mnie i również zaczął jeść swoją porcję. Gdy mój wujek miał dopiero połowę ja już wszystko zjadłem i kończyłem pić kawę. - Już zjadłeś?!
- Tak. - Przetarłem usta dłonią. - Spieszy mi się. - Będąc przed drzwiami założyłem czarne sandały i wyszedłem trzaskając drzwiami po czym szybszym krokiem zacząłem zmierzać do budynku Hokage. Chciałem mieć to jak najszybciej za sobą. Po czasie nie większym niż piętnaście minut. Stoję własnie przed drzwiami pokoju Hokage z ręką przygotowaną do zapukania. - Naprawdę muszę? - Spytałem sam siebie zgryźliwym tonem i zapukałem dosyć pewnym ruchem ręki. W zamian usłyszałem donośne "Wejść!". Wszedłem i stanąłem na środku. Zauważyłem, że w pokoju stoi jeszcze... Sakura.
- Cześć. - Powiedziała cicho machając w moją stronę.
- Cześć. - Odpowiedziałem krótko.
- Sakura. - Szmaragdowo oka przeniosła wzrok na Kage. - Wyjdź. - Powiedziała oschłym tonem.
- Oczywiście. - Bez większej zwłoki wyszła z pomieszczenia zamykając powoli drzwi.
- A więc o co chodzi?
- Chwila. - Po jej wyrazie twarzy domyśliłem się, że nasłuchuje stukotu butów od Sakury. - Miałeś być wcześniej - Dodała po chwili przenosząc swoje brązowe oczy w moja stronę.
- Nic o tym nie wiedziałem. - Wsadziłem ręce do kieszeni.
- Ach ten Mayromi... - Zaśmiała się cicho. - A więc Naruto... wiesz, że jesteś ostatnim...

__________________________________________________________
Kolejny rozdział opowiadania ukazał się mniej-więcej tydzień po poprzedniej notce.
Mam nadzieje, że rozdział wam się spodoba. :P
Za niedługo wyjeżdżam na wakacje więc pokażą się (A przynajmniej postaram się by ukazały się) dwa rozdziały jednego dnia.

wtorek, 21 lipca 2015

1 Rozdział. - Nie pasujesz tutaj...

- Pamiętaj, że cię kochamy... - Bo tych słowach zerwałem się z łóżka jak poparzony. Znowu ten sen? A może raczej to koszmar. Nienawidzę gdy podczas snu słyszę ostatnie słowa mojej mamy. Przetarłem moją spoconą twarz i ruszyłem do łazienki. Z pokoju wyszedłem na korytarz który nie był zbyt długi ani wielki. Łazienka w której teraz się znajdowałem tez nie należała do największych, białe płytki na ścianach, prysznic, umywalka i coś na styl wieszaka na którym znajdują się ręczniki. Rozebrałem się i wskoczyłem pod prysznic, po 10 minutach wyszedłem owinięty ręcznikiem w pasie i ruszyłem w stronę mojego pokoju.
- Naruto, nie śpisz? - Na korytarzu spostrzegłem mojego wujka, siwe włosy, średni wiek, kurdupel.
- Nie wuju Mayromi. - Westchnąłem. - Która jest?
- Ledwo wybiła czwarta rano. - Spojrzał na mnie dość zagadkowo. - Znów miałeś ten "sen"? - Było słychać w jego głosie jak wyodrębnił słowo "sen".
- Taa... - Powiedziałem niepocieszony. Tak jak wcześniej mówiłem nienawidzę słyszeć głosu swojej matki. Umarła na moich oczach.
- To zbieramy się skoro nie śpisz. - Odwrócił się i zaczął podążać najprawdopodobniej w stronę schodów.
- A nie mieliśmy iść za tydzień?
- Mieliśmy, ale uznałem, że idziemy szybciej. - Eh...jak zwykle zmienia swoje plany, cały wujaszek. Wszedłem do pokoju i ubrałem bieliznę, pomarańczowe shorty i czarną koszulkę ze znakiem który przypominał czerwoną spiralę. Podobno to był znak klanu Uzumaki, klanu mojej mamy. Niewiele myśląc uznałem, że zacznę się pakować. Wyciągnąłem walizkę i zacząłem pakować do niej niezbędne ubrania oraz parę rzeczy typu zdjęcie mnie z moją mamą i tatą. Z innej beczki to ojca prawie nie znałem. Wiem tyle, że został zabity przez własnego ucznia który próbował zabić moją matkę, no i niestety udało mu się dlatego też wychowuje mnie wujek. Jest chyba jedynym z rodziny który mi pozostał. Spakowałem już wszystkie potrzebne rzeczy. Jeszcze tylko muszę umyć zęby bo zapomniałem. W łazience umyłem zęby i spojrzałem w lustro.
- Już się zagoiła? - Spytałem sam siebie - Ale blizna została. Zapomniałem wspomnieć. Mam idącą przez lewe oko. Na moje szczęście oko nie ucierpiało.
- Gotowy? - Usłyszałem głos dochodzący z dołu.
- Tak! - Wziąłem walizkę leżącą obok moich drzwi do pokoju i zszedłem na dół.
- Ruszamy?
- Tak. - Powiedziałem niemrawo zakładając sandały.
- A tak miło się spało... - Przetarłem oczy i spojrzałem przed siebie.
- Naruto! - Krzyknęła moja mama. - Patrz, zdjęcia twojego taty.
- Idę! - Pobiegłem w stronę salonu po czym usiadłem tuż obok czerwonowłosej.
- Patrz, tu twój tata jako Hokage.
- Hokage? A kto to?
- Kiedyś mieszkaliśmy w wiosce liścia. Twój tata został tam przywódcą jeżeli można tak to nazwać. - Uśmiechnęła się. Jej uśmiech był przepiękny.
- Łał...super! - Po chwili posmutniałem. - Ale tata nie żyje...
- Naruto! - Z transu wybudził mnie donośny krzyk mojego wuja.
- Tak? - Spytałem przenosząc wzrok w jego stronę.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Nie. -Schowałem lewą rękę do kieszeni, prawej nie mogłem bo ciągnąłem walizkę. - Przepraszam ale coraz częściej mam te wspomnienia.
- Rozumiem. - Powiedział cicho. Jego głos nie wyrażał uczuć. - Twoja matka była wspaniałą kobietą. Pewnie chciałaby abyś został shinobi.
- Nie. - Powiedziałem stanowczo. Nie chcę być tym całym shinobi. Mój ojciec był shiboi-Został zabity. Tak samo moja matka. A kto ich zabił? Shinobi. Bycie shinobi to jak taplanie się w gównie.
- Ale dlaczego?
- Mówiłem ci już kiedyś. - Westchnąłem ciężko. Nie lubię się powtarzać.
- Ale... - Przerwał swoją wypowiedź. - Zresztą sam kiedyś zmienisz zdanie.
- Zobaczymy. - Powiedziałem pewnie, tak jakbym znów był tym małym rozbrykanym Naruto. Po chwili ciszy uznałem, że przerwę ją. Nie lubię nie-rozmawiać.
- Wujaszku.
- Tak Naruto? - Nawet na mnie nie spojrzał. Znając go nie podoba mu się, że nie chcę być shinobi.
- Czy... - Westchnąłem. - Czy ktokolwiek w wiosce wie, że moim ojcem jest...
- Nie, tylko Kage z liścia to wiedzą. - Nawet nie dał mi dokończyć ale odpowiedź otrzymałem.
- Okej. - Powiedziałem krótko.
- A czemu chciałeś wiedzieć?
- Wiesz... gdyby każdy tam wiedział, że jestem synem Hokage czułbym się. - Zaciąłem się bo nie potrafiłem znaleźć słowa.
- Niezręcznie?
- Tak właśnie. - Na tym skończyła się nasza rozmowa ale okazało się, że jesteśmy tuż przed wioską.
- Witamy w wiosce liścia! - Powiedział z szerokim uśmiechem jeden ze strażników. Potraktowałem go tylko przelotnym spojrzeniem spod włosów i ruszyłem dalej. Dlaczego muszę mieszkać akurat tutaj?
- Naruto! - Zawołał Mayromi.
- Tak wujku? - Spytałem dość... bezuczuciowym tonem.
- Zetnij te włosy bo zaczynasz wyglądać jak twój... - Skarciłem go szybko wzrokiem. Dobrze wie, że nie chcę by ktokolwiek wiedział, że moim ojcem jest czwarty.
- Idę do Hokage załatwić parę spraw a ty idź na ten adres. - Dostałem małą karteczkę na której pisała nazwa ulicy i numer, najprawdopodobniej domu. Nie zwlekając ruszyłem w wyznaczoną stronę oddalając się od swojego wujka. Po dłuższej chwil i zauważyłem biegnącą osobę, była to dziewczyna... dziewczyna o różowych włosach.
Mój wzrok przykuły jej nietypowe włosy oraz szmaragdowe oczy. Zauważyłem, że przestała biec tylko spojrzała na mnie zagadkowo.
- Jesteś nowy w wiosce? - Spytała podchodząc.
- Mhm. - Wymamrotałem niepewnie. Moje serce zaczęło bić szybciej - A co?
- Nic tak pytam. - Uśmiechnęła się słodko wystawiając swoje białe zęby. - Przychodzisz z innej wioski?
- Nie. - Spojrzałem na nią. - Mieszkałem z wujkiem w lesie.
- Co?
- Źle to określiłem. Mieliśmy chatkę na pobrzeżach lasu.
- Aaaa. Rozumiem. A gdzie twój wujek?
- U Hokage. - Powiedziałem oschle.
- Właśnie tam zmierzam, może spotkam twojego wujka. - Znów uśmiechnęła się wystawiając ząbki.
- Niski, szare włosy z wielką torbą. - Mówię rozbawiony.
-Wiesz.... - Przyłożyła dłońdo podbródka i przyjrzała mi się uważnie. - Wyglądasz bardzo podobnie do czwartego Hokage. Jesteś shinobi?
- Nie. - Odpowiedziałem krótko.
- Okej. - Powiedziała bez większych emocji. - Ja muszę iść do Hokage.
- Jasne nie zatrzymuję cię. Do zobaczenia. - Powiedział spokojnie i zacząłem iść w sobie znanym kierunku.
- Jestem Haruno Sakura. - Powiedziała radośnie odchodząc w przeciwną stronę.
- Naruto. - Głupio mi, że nie powiedziałem jej nazwiska ale mam takie samo jak mój ojciec. Gdy dotarłem na miejsce czekałem na wujka chyba z piętnaście minut ale go nadal nie było więc usiadłem pod drzewem opierając o nie walizkę. Dom jest zbudowany zaraz przy murze więc jest tu sporo drzew które lubię. Po kolejnych piętnastu minutach wybiła godzina 12:00.
- Naruto. Wybacz, że tak długo. - Bez słowa pokręciłem głową i zacząłem iść do drzwi które wujaszek otworzył i w nich również zniknął. Wszedłem i rozejrzałem się. Nie był to co prawda nasze stare lokum ale no cóż. Nic nie mówiąc zająłem ostatni pokój na górze w którym się wypakowałem i zszedłem na dół do salonu. Mija parę godzin które spędziłem na poważnej rozmowie z wujkiem oraz na oglądaniu telewizji i zjedzeniu obiadu.
- Wychodzę się przejść! - Krzyczę ubierając sandały.
- Okej tylko nie wpakuj się w kłopoty. Hokage mówiła mi jak osoby w twoim wieku reagują na nowych.
- Jasne. - Wymamrotałem tak, że wujaszek chyba nie usłyszał i wyszedłem z domu. Skierowałem się do parku który zauważyłem po drodze. Słońce zaczęło zachodzić więc niebo przybrało przyjemny, pomarańczowy kolor. Szczerze to uwielbiam pomarańczowy, może dlatego noszę ciuchy w takich odcieniach. Zapomniałem wspomnieć, że nałożyłem na siebie czarno-pomarańczową bluzę, a ręce mam schowane w kieszeni. Gdy dochodzę do parku jak zwykle siadam pod drzewem i podkurczam nogi patrząc w stronę zachodzącego słońca. Mija może godzina od kiedy jestem w parku. Chciałem wstać lecz zobaczyłem, że w moją stronę idzie parę osób a na ich czele jest wysoki brunet z psem u boku. - Aha...zaczyna się. - Wymamrotałem.
- Coś powiedział? - Zaczepił mnie pewnie "przywódca" bandy. Nic nie odpowiedziałem, nie mam siły użerać się z idiotami.
- Pytam się coś powiedział ty.... kim ty właściwie jesteś? - Spostrzegłem opaskę wioski na jego ramieniu.
- Na pewno nie shinobi. - Powiedziałem krótko.
- Właśnie widzę. Dlatego nie pasujesz tutaj. - Wstałem i chciałem odejść ale złapał mnie za kołnierz kaptura. - Zrobimy tak. Skopię ci dupę a jutro ciebie nie będzie w wiosce. - Odepchnął mnie tak, ze zrobiłem parę szybkich kroków w tył by się nie przewrócić. Ma krzepę. W oddali zauważyłem Sakurę idącą z jakąś blondynką. Zaczęły iść w naszym kierunku.
- Kiba! Zostaw go! - Krzyczała posiadaczka zielonych oczu.
- No właśnie! Odbiło ci? - Dopowiedziała blondynka.
- On nie jest shinobi więc tu nie pasuje. - Powiedział nie patrząc na mnie - Akamaru. Jedziemy! Zauważyłem, że formuje jakieś pieczęci. - Gatsuga! - On i jego pies zaczęli obracać się tak szybko, że przypominali wiertło i zaczęli pędzić prosto na mnie.

__________________________________________________________
I tak zaczyna się pierwszy rozdział opowiadania.
Mam nadzieje, że jest w miarę interesująco. ;)
Jeszcze raz dodam; !!Notki nie będą wstawiane regularnie!!

poniedziałek, 20 lipca 2015

Prolog.

Rodzina..? Nie. Wioska? Nie. A więc kraj! Też nie. Cały świat? Tak...
Pewnego dnia urodziło się dziecko które zostało naznaczone. Jeszcze nie wie kim jest, lecz gdy się dowie zdobędzie wielu wrogów, wielu przyjaciół się od niego odwróci...
Gdy nadejdzie odpowiedni czas na ziemie zstąpi chaos a jedynym ratunkiem będzie młodzieniec o umiejętnościach które... nie jeden chciałby posiąść.

piątek, 17 lipca 2015

Ludzie!

Uznałem, że spróbuje poprowadzić blog raz jeszcze...jeżeli znów coś się zepsuje etc. to nie będę już dłużej pisał ponieważ zaczynanie nowego opo. co parę miesięcy nie ma sensu.
Za niedługo możecie spodziewać się pierwszego rozdziału opowiadania.
Notki nie będą pojawiać się regularnie (ostrzegam!).

sobota, 11 lipca 2015

Reset bloga pewny!

Pewne jest to, że zacznę opowiadanie od nowa. Ale aktualnie wena się mnie trzyma więc mam wiele pomysłów! Myślę, że do poniedziałku powinien być rozdział!

środa, 8 lipca 2015

Odzyskałem dostęp do konta!

Przepraszam z góry za moją długą nieobecność.
Nie było mnie ponieważ na początek komputer odmówił mi posłuszeństwa a później straciłem konto.
Nie wiem czy ktoś jeszcze będzie czytał moje opo. (który chyba znów zacznę od nowa bo straciłem stare zapiski). Jeszcze raz przepraszam!