- Tak... słyszę cię mamo... - Powiedział cicho a z jego oczu poleciała łza. Tym razem to nie było wspomnienie... to działo się teraz, w tym momencie.
- Słuchaj mnie uważnie... - Przed blondynem ukazała się czerwonowłosa, piękna kobieta. - Musisz iść za Mayromim. - W tym momencie otoczenie które wcześniej było czarną przestrzenią stało się białe a z białego krwistoczerwone, jak włosy Kushiny.
- Ale po co? Przecież nie pisałem się na żadną misję czy coś.. - Podrapał się zakłopotany.
- Będziesz się stawiał matce? - Powiedziała stanowczo, lecz po chwili roześmiała się. Gdy jeszcze żyła zawsze żartowała sobie tak z Naruto. - Ale to nie czas na żarty... musisz pobiec za nim i za przyjaciółmi.
- Ale... - Obraz rozmył się a czerwonowłosa zmieniła się w płatki róż które poleciały na wietrze. Cały obraz zaczął się zmieniać - Naruto stał się mniejszy a tuż przed nim ukazał sie jego ojciec.
- Naruto. - Wyciągnął z kieszonki kunaia i przykucnął przy swoim synu. - Widzisz ten kunai?
- Tak! - Wykrzyknął radośnie. Krajobraz zaczął formować się w las a Minato wraz z małym blondaskiem stali obok jednego z największych drzew tego lasu.
- Dziś nauczę cię nim rzucać.
- Ale ja umiem rzucać kunaiami. - Powiedział oburzonym głosem.
- Ten jest inny... - Uśmiechnął się. - Te kunaie. - Wyciągnął resztę czyli siedem, razem było osiem. - Te kunaie wraz z naszyjnikiem twojej mamy niech ci o nas przypominają. Są pamiątką....
I w tym momencie wizja się urwała, wspomnienie zmieszane z spotkaniem Kushiny dobiegło końca. Blondyn dźwignął się z łóżka... pot po nim spływał litrami. - Cholera... - Burknął. - Pamiątka... - Zerwał się z łóżka i w samych bokserkach podbiegł do szafy, prawie wyrwał drzwi i zaczął ją przeszukiwać. - Gdzie to jest... - Niecierpliwił się... A może się stresował? - Jest! - Spod plecaka wyciągnął naszyjnik, złoty naszyjnik. Na jednej stronie miał wyryty znak klanu Uzumaki a na drugiej napis; "Namikaze". Założył naszyjnik i z ulgą poszedł do łazienki. Wzięcie prysznica zajęło mu nie dłużej niż 20 minut, tuż po tym skierował swoje kroki do pokoju by założyć koszulkę i spodnie. - Która jest tak w ogóle? - Spojrzał na zegarek. - Dwunasta... - Zaczął zakładać czarną koszulkę. - Misja... - Zamarł. Widać było przerażenie rysowane na jego twarzy, oczy zamarły i przestały okazywać uczucia. - Musze się pospieszyć. - Wyraz twarzy Naruto stał się poważny. Założył czarne spodnie po czym pobiegł do piwnicy. Zapalił w niej światło i zauważył to czego szukał. Podszedł do stołu i założył pod koszulkę specjalną "kamizelke" która służy do ochrony głównych organów. Do prawego uda przywiązał bandażami mały zestaw medyczny a do prawego boku zestaw z ośmioma kunaiami jego ojca. Spojrzał jeszcze na katanę zawieszoną na ścianie. - Nie... za duże obciążenie. - Powiedział to po czym poszedł schodami w górę gasząc po drodze światło w piwnicy, zamknął drzwi i skierował się do wyjścia z domu. Wybiegł z niego i kierował się w stronę głównej bramy, nawet nie zamknął drzwi z domu. Po paru chwilach znalazł się pod główną bramą. - Jak dawno temu wyruszyli? - Spytał się strażnika.
- Drużyna z Sakurą?
- Tak.. - Powiedział trochę od niechcenia blondyn.
- Z dwie godziny temu. - Po usłyszeniu tego skręcił w stronę lasu i ponownie zaczął biec.
- Kurama... pomożesz mi? - Spytał swoje wnętrze.
- W odnalezieniu wujka? Jasne.. - Po chwili Naruto poczuł napływ czakry. - To jedyne co mogłem zrobić. Wyostrzyłem twoje zmysły oraz szybkość.
- Dzięki. - Powiedział po czym przyspieszył, pociągnął parę razy nosem. - Północ... - Skręcił w stronę którą wypowiedział.
*W tym samym momencie*
- No dzieciaki - Rzekła starszy mężczyzna. - Zaraz jesteśmy na miejscu. - Wszyscy szli jednym tempem.
- Panie Mayromi. - Zaczęła Temari. - A co jest w tym zwoju?
- Sam nie wiem. - Westchnął .- Hokage powiedziała, że coś ważnego.. tylko tyle.
- Zawsze wszystko ukrywa. Nie da się z nią dogadać.
- Mayromi.. - Po chwili rozległ się mroczny głos.
- Dzieciaki, kryjcie swoje plecy. - Powiedział szybko. - Z pomiędzy drzew wyszedł mężczyzna o potężnej posturze, z ogromnym mieczem na plecach oraz miał czarny płaszcz cały we krwi.
- A gdzie Naruto?
- Nie ma go. - Powiedział krótko Mayromi. - Chcesz mnie zabić prawda?
- Skoro mam po drodze. - Złapał miecz za rękojeść i ściągnął ze swoich pleców rozcinając pochwę na niego.
- Dzieci... cofnijcie się.
- Myślisz, że zrobienie paru kroków w tył ich uchroni? - Zaśmiał się głośno mężczyzna.
- Nie, ale ja cię pokonam nim ich tkniesz.
- To nie ich mam zamiar tknąć.. - Westchnął. - Tylko Ciebie a później..
- Precz od Naruto. - Mayromi szybko złożył parę pieczęci wypowiadając pod nosem; Doton: Bakureni - Mężczyznę zaczęły otaczać kamienie wychodzące spod ziemi, zaczęły wirować wkoło niego tworząc coś na styl tarczy.
- Stare dobre Bakuneri. - Parsknął. - Mój miecz się przez nie przebije. - Ruszył, biegł niezwykle szybko. Gdy był tuż przed staruszkiem wziął potężny zamach i uderzył ostrzem. Mężczyzna o szarych włosach odleciał parę metrów lecz tarcza utrzymała się.
- Przebije się, tak? - Zadrwił. Natomiast ten wbił miecz w ziemię.
- Jednak przeliczyłem umiejętności mojej pani... - Zaczął składać szybko pieczęcie. - Lecz to nie problem by cię zabić... Katon: Goka Mekkyaku. - Z jego ust wyleciały najpierw małe płomienie po czym złączyły się w potężną falę ognia która z zawrotną prędkością kierowała się w stronę jego przeciwnika.
- Panią? - Spytała pod nosem Sakura i spojrzała na miecz. Wydawał się ruszać. - Coś tu jest nie tak... - W tym momencie technika zderzyła się z ciałem Mayromiego i zniszczyła jego tarczę raniąc go lekko.
- Cholera...
- Zabawny jesteś. - Zaśmiał się mężczyzna. Zrzucił płaszcz a ich oczom ukazało się umięśniona klatka piersiowa dziwnie wytatuowana. - Teraz mogę cię zabić - Mężczyzna zaczął z zawrotną prędkością biec w stronę wujka Naruto.
- Co?! - Ostatnie co z siebie wydusił. Z jego ust wyleciał stożek krwi po czym, upadł na ziemie.
- Słabo.. - Nadepnął na jego klatkę nogą.
- Ty.. - Sasuke złożył parę pieczęci po czym w jego ręce rozbłysło Chidori.
*20 minut później*
- Są już niedaleko.
- Wiem Kurama. - Toczyła się rozmowa w wnętrzu blondyna. Po chwili blondyn wyskoczył spomiędzy drzew i jedyne co zobaczył to jego wyjka wykrwawiającego się przy drzewie oraz jego przyjaciół całych poranionych. Niewiele myśląc podbiegł do swojego wujka i przykucnął kładąc dłoń na jego barku. - Wujku.. - Starał się powstrzymać łzy.
- Naruto. - Wypowiedział ledwie słyszalnym głosem. - Pamiętaj...
- Cśśśi... oszczędzaj siły.. - Powiedział z trudem.
- W byciu shinobi nie chodzi o ranienie słabych... tylko o ich ochronę przed tymi silniejszymi... - Po wypowiedzeniu tych słów szaro włosy opadł z sił i wyzionął ducha.
- Naruto.... pamiętaj... - Uśmiechnęła się lekko. - Stań się tak silny jak twój ojciec i chroń osoby bliskie twojemu sercu... nigdy na odwrót.
- Kogo ja tu widzę? - Powiedział drwiąco mężczyzna opierając się o miecz - Młody Namikaze...
- Namikaze? - Dziewczyna o szmaragdowych oczach właśnie leczyła swojego kruczowłosego przyjaciela. - Co tu jest grane...
- Ty... - Powiedział groźnie blondyn. Jego ciało zaczęła otaczać czerwona, wręcz szkarłatna czakra która zaczęła formować 9 ogonów za jego plecami. - Zapłacisz mi za to... - Naruto rzucił się na łysego mężczyznę i uderzył go na tyle mocno iż poleciał parę metrów w tył zostawiając swój miecz. Na twarzy blondyna można było zobaczyć ból stworzony przez śmierć wujka oraz nienawiść.. chęć zabicia swojego oponenta.
- Ten wzrok... - Mężczyzna przyjrzał się oczom blondyna, były całe czerwone a źrenice były pionowe. - Kyuubi...
- Zamknij się - Naruto spojrzał morderczym wzrokiem na swojego przeciwnika.
- Naruto.. - Wydusiła z siebie Temari.
- Nie rób tego.. - Dodała Sakura. Naruto skoczył w stronę przeciwnika i sprzedał mu szybkie uderzenie z prawej które o dziwo zablokował lecz drugiego nie zablokował. i odskoczył 2 metry w tył. Jego prawie ramie krwawiło.
- Nieźle Namikaze. - Powiedział prostując się i zaczął składać pieczęcie. - Katon: Goka Mekkyaku! - Z jego ust poleciała już dobrze znana technika. Ogniki złączyły się w falę po czym powędrowały do Naruto. Ten natomiast w geście obronnym zasłonił się ogonami z czakry.. zadziałało ani jednego draśnięcia.
- Nieźl.. - Zanim dokończył dostał podbródkowego ale szybko oddał blondynowi odkopując go tak mocno, że wleciał idealnie w drzewo.
- Kha! - Wydał z siebie niebieskooki, nie chłopak o szkarłatnych oczach wypluwając trochę krwi. - Sasuke... katana! - Krzyknął blondyn widząc jak jego przeciwnik szarżuje na niego ze swoim ogromnym tasakiem a nie mieczem. Po chwili do blondyna poleciała katana rzucona przez jego towarzysza, wyciągnął ją z pochwy i władował w nią czakrę Kuramy, wiedział, że nie może przesadzić ponieważ nie jest to jego broń. Pewnym ruchem zablokował cios, obaj patrzeli na swoje twarze.
- Czemu zabiłeś całą moja rodzinę? - Powiedział ze smutkiem blondyn lecz nie opuścił bloku.
- Weszli mi w drogę.. to na ciebie polowałem. - Powiedział drwiąco. Nie robił sobie nic z blondyna, zachowywał się tak jakby był niczym.
- Skurwysynu! - Naruto zrzucił z katany tasak przeciwnika po czym zadał cios rękojeścią obracając katanę w dłoniach. - Spróbuj tego! - Naruto kopnął z całej siły rywala na co te odsunął się parę kroków w tył. Nim się obejrzał jasnowłosy był w powietrzu, jego rękę zaczęły oplątywać ogony stworzone z czakry. Łysy facet został wgnieciony w ziemię co spowodowało wielki huk, aż osoby stojące niedaleko zatkały uszy. Naruto słyszał odgłos łamanych żeber. - Aaaaa! - Wrzeszczał ładując w atak całą swoją siłę. Wybuch powstał spowodowany atakiem po czym w powietrze wzleciało wiele kurzu zasłaniając całe zdarzenie. Po chwili kurz opadł i widać było blondyna wracającego w stronę ciała swojego wujka, nie był już owinięty czakrą. Jego przeciwnik leżał wbity głęboko w ziemię, dopiero teraz można było dostrzec zniszczenie dookoła. Spalone drzewa, popękana ziemia...a to zaledwie chwilą walki. Wszyscy ze zdziwieniem patrzyli na Naruto. Pierwszy raz widzą na oczy kogoś tak potężnego spoza wioski. Naruto przyklęknął przy ciele swojego wujka i zaczął łkać.
Jego oczy znów stały się błękitne a jego ciało opuściła szkarłatna czarka.
- Naruo. - Temari zaczęła iść w stronę Naruto. Sasuke pomimo zdziwienia udawał niewzruszonego. Ino jak i Sakura były lekko przerażone lecz Sakurze coś w sercu mówiło jej, że jest silny...a może coś więcej..
Shikamaru jest nieprzytomny. - Twój wujek nas ochronił...
- Wiem... - Powiedział przez łzy. - Mogłem tu być... - Otarł swoją twarz z łez. - Czemu jestem takim zarozumiałym frajerem. - Wymamrotał.
- Nie jesteś...
- Jestem.. - Powiedział groźniej.
- Naruto.. - Zaczęła szmaragdowooka.
- Cholera. - Mężczyzna który przed chwilą leżał w ziemi wstał jakby nigdy nic i poprzeciągał się. - Myślałeś, że mnie zabijesz? - Zaśmiał się szyderczo dotykając rękojeść miecza. Wszyscy odwrócili się w stronę mężczyzny, na ich twarzach było widać przerażenie lecz bez wzruszenia był tylko Sasuke, Naruto i oczywiście nieprzytomny Shikamaru. - Ale powiem ci jedno blondasku... nieźle mnie obiłeś.
- Po co na mnie polujesz? - Spytał z głową w dole zaciskając obie pięści.
- Pewnie myślisz, że chodzi o ogoniastego. - Pokręcił głową. - Nie. Chodzi o coś więcej ale po co ci to skoro i tak zginiesz? Jak reszta... - Mężczyznę zaczęły otaczać fioletowe kręci czakry a miecz zaczął wchłaniając się w jego ciało wypełniając miejsce tatuaży. - Tą techniką zabiłem twojego ojca. Skurczybyk prawie mnie ukatrupił. - Zaśmiał się szyderczo po czym jego oczy stały się czarne. - To koniec. - Pobiegł w strone blondyna, po paru chwilach był tuż przed nim i przymierzał się do ciosu. Nagle osoba o białych włosach zablokowała uderzenie i odkopała mężczyznę. Złożył parę pieczęci po czym przyłożył dłoń do ziemi a obok niego z dumy wyłoniła się wielka ropucha. - Zabierz ich. - Ropucha spojrzała na nich. - Szybko. - Powiedziała niskim tonem głosu. Wszyscy zebrali sie w parę sekund oprócz blondyna. - Ty też. - Powiedział pośpieszając go.
- Nie... - Powiedział mrocznym tonem. - On zabił mi rodzinę.
- Dobra. - Łysy mężczyzna podniósł płaszcz, otrzepał go i założył. - Za dużo was. - Powiedział zakładając kaptur. - Po młodego Namikaze przyjdę kiedy indziej. - Po wypowiedzeniu nazwiska zniknął w dymie a ostatnie słowa wypowiedział wiatr.
- Nie zdążyłem. - Westchnął białowłosy. - Wybacz Naruto. - Odwrócił się w stronę blondyna.
- Kim jesteś? - Spojrzał zdziwiony na starszego mężczyznę.
- Jirayia.... bliski przyjaciel twojego wujka...
__________________________________________________________
Witajcie!
Rozdział jest trochę dłuższy. ;DI mam do was ważną prośbę:
Chciałbym polepszyć to jak piszę więc powiedzcie mi co wam nie pasuje w moim stylu pisania!
Proszę was o to ponieważ myślę, że mogę pisać lepiej ale nie bez waszej pomocy.
Piszcie chociażby czy opisy miejsc/sytuacji mają być krótkie czy bardziej szczegółowe.
A tak poza tym mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał! ;)