niedziela, 30 sierpnia 2015

5. Rozdział - Strata...

- Naruto... - Usłyszał głos swojej mamy. - Słyszysz mnie?

- Tak... słyszę cię mamo... - Powiedział cicho a z jego oczu poleciała łza. Tym razem to nie było wspomnienie... to działo się teraz, w tym momencie.

- Słuchaj mnie uważnie... - Przed blondynem ukazała się czerwonowłosa, piękna kobieta. - Musisz iść za Mayromim. - W tym momencie otoczenie które wcześniej było czarną przestrzenią stało się białe a z białego krwistoczerwone, jak włosy Kushiny.
- Ale po co? Przecież nie pisałem się na żadną misję czy coś.. - Podrapał się zakłopotany.
- Będziesz się stawiał matce? - Powiedziała stanowczo, lecz po chwili roześmiała się. Gdy jeszcze żyła zawsze żartowała sobie tak z Naruto. - Ale to nie czas na żarty... musisz pobiec za nim i za przyjaciółmi.
- Ale... - Obraz rozmył się a czerwonowłosa zmieniła się w płatki róż które poleciały na wietrze. Cały obraz zaczął się zmieniać - Naruto stał się mniejszy a tuż przed nim ukazał sie jego ojciec.
- Naruto. - Wyciągnął z kieszonki kunaia i przykucnął przy swoim synu. - Widzisz ten kunai?
- Tak! - Wykrzyknął radośnie. Krajobraz zaczął formować się w las a Minato wraz z małym blondaskiem stali obok jednego z największych drzew tego lasu.
- Dziś nauczę cię nim rzucać.
- Ale ja umiem rzucać kunaiami. - Powiedział oburzonym głosem.
- Ten jest inny... - Uśmiechnął się. - Te kunaie. - Wyciągnął resztę czyli siedem, razem było osiem. - Te kunaie wraz z naszyjnikiem twojej mamy niech ci o nas przypominają. Są pamiątką....
I w tym momencie wizja się urwała, wspomnienie zmieszane z spotkaniem Kushiny dobiegło końca. Blondyn dźwignął się z łóżka... pot po nim spływał litrami. - Cholera... - Burknął. - Pamiątka... - Zerwał się z łóżka i w samych bokserkach podbiegł do szafy, prawie wyrwał drzwi i zaczął ją przeszukiwać. - Gdzie to jest... - Niecierpliwił się... A może się stresował? - Jest! - Spod plecaka wyciągnął naszyjnik, złoty naszyjnik. Na jednej stronie miał wyryty znak klanu Uzumaki a na drugiej napis; "Namikaze". Założył naszyjnik i z ulgą poszedł do łazienki. Wzięcie prysznica zajęło mu nie dłużej niż 20 minut, tuż po tym skierował swoje kroki do pokoju by założyć koszulkę i spodnie. - Która jest tak w ogóle? - Spojrzał na zegarek. - Dwunasta... - Zaczął zakładać czarną koszulkę. - Misja... - Zamarł. Widać było przerażenie rysowane na jego twarzy, oczy zamarły i przestały okazywać uczucia. - Musze się pospieszyć. - Wyraz twarzy Naruto stał się poważny. Założył czarne spodnie po czym pobiegł do piwnicy. Zapalił w niej światło i zauważył to czego szukał. Podszedł do stołu i założył pod koszulkę specjalną "kamizelke" która służy do ochrony głównych organów. Do prawego uda przywiązał bandażami mały zestaw medyczny a do prawego boku zestaw z ośmioma kunaiami jego ojca. Spojrzał jeszcze na katanę zawieszoną na ścianie. - Nie... za duże obciążenie. - Powiedział to po czym poszedł schodami w górę gasząc po drodze światło w piwnicy, zamknął drzwi i skierował się do wyjścia z domu. Wybiegł z niego i kierował się w stronę głównej bramy, nawet nie zamknął drzwi z domu. Po paru chwilach znalazł się pod główną bramą. - Jak dawno temu wyruszyli? - Spytał się strażnika.
- Drużyna z Sakurą?
- Tak.. - Powiedział trochę od niechcenia blondyn.
- Z dwie godziny temu. - Po usłyszeniu tego skręcił w stronę lasu i ponownie zaczął biec.
- Kurama... pomożesz mi? - Spytał swoje wnętrze.
- W odnalezieniu wujka? Jasne.. - Po chwili Naruto poczuł napływ czakry. - To jedyne co mogłem zrobić. Wyostrzyłem twoje zmysły oraz szybkość.
- Dzięki. - Powiedział po czym przyspieszył, pociągnął parę razy nosem. - Północ... - Skręcił w stronę którą wypowiedział.

*W tym samym momencie*

- No dzieciaki - Rzekła starszy mężczyzna. - Zaraz jesteśmy na miejscu. - Wszyscy szli jednym tempem.
- Panie Mayromi. - Zaczęła Temari. - A co jest w tym zwoju?
- Sam nie wiem. - Westchnął .- Hokage powiedziała, że coś ważnego.. tylko tyle.
- Zawsze wszystko ukrywa. Nie da się z nią dogadać.
- Mayromi.. - Po chwili rozległ się mroczny głos.
- Dzieciaki, kryjcie swoje plecy. - Powiedział szybko. - Z pomiędzy drzew wyszedł mężczyzna o potężnej posturze, z ogromnym mieczem na plecach oraz miał czarny płaszcz cały we krwi.
- A gdzie Naruto?
- Nie ma go. - Powiedział krótko Mayromi. - Chcesz mnie zabić prawda?
- Skoro mam po drodze. - Złapał miecz za rękojeść i ściągnął ze swoich pleców rozcinając pochwę na niego.
- Dzieci... cofnijcie się.
- Myślisz, że zrobienie paru kroków w tył ich uchroni? - Zaśmiał się głośno mężczyzna.
- Nie, ale ja cię pokonam nim ich tkniesz.
- To nie ich mam zamiar tknąć.. - Westchnął. - Tylko Ciebie a później..
- Precz od Naruto. - Mayromi szybko złożył parę pieczęci wypowiadając pod nosem; Doton: Bakureni - Mężczyznę zaczęły otaczać kamienie wychodzące spod ziemi, zaczęły wirować wkoło niego tworząc coś na styl tarczy.
- Stare dobre Bakuneri. - Parsknął. - Mój miecz się przez nie przebije. - Ruszył, biegł niezwykle szybko. Gdy był tuż przed staruszkiem wziął potężny zamach i uderzył ostrzem. Mężczyzna o szarych włosach odleciał parę metrów lecz tarcza utrzymała się.
- Przebije się, tak? - Zadrwił. Natomiast ten wbił miecz w ziemię.
- Jednak przeliczyłem umiejętności mojej pani... - Zaczął składać szybko pieczęcie. - Lecz to nie problem by cię zabić... Katon: Goka Mekkyaku. - Z jego ust wyleciały najpierw małe płomienie po czym złączyły się w potężną falę ognia która z zawrotną prędkością kierowała się w stronę jego przeciwnika.
- Panią? - Spytała pod nosem Sakura i spojrzała na miecz. Wydawał się ruszać. - Coś tu jest nie tak... - W tym momencie technika zderzyła się z ciałem Mayromiego i zniszczyła jego tarczę raniąc go lekko.
- Cholera...
- Zabawny jesteś. - Zaśmiał się mężczyzna. Zrzucił płaszcz a ich oczom ukazało się umięśniona klatka piersiowa dziwnie wytatuowana. - Teraz mogę cię zabić - Mężczyzna zaczął z zawrotną prędkością biec w stronę wujka Naruto.
- Co?! - Ostatnie co z siebie wydusił. Z jego ust wyleciał stożek krwi po czym, upadł na ziemie.
- Słabo.. - Nadepnął na jego klatkę nogą.
- Ty.. - Sasuke złożył parę pieczęci po czym w jego ręce rozbłysło Chidori.

*20 minut później*

- Są już niedaleko.
- Wiem Kurama. - Toczyła się rozmowa w wnętrzu blondyna. Po chwili blondyn wyskoczył spomiędzy drzew i jedyne co zobaczył to jego wyjka wykrwawiającego się przy drzewie oraz jego przyjaciół całych poranionych. Niewiele myśląc podbiegł do swojego wujka i przykucnął kładąc dłoń na jego barku. - Wujku.. - Starał się powstrzymać łzy.
- Naruto. - Wypowiedział ledwie słyszalnym głosem. - Pamiętaj...
- Cśśśi... oszczędzaj siły.. - Powiedział z trudem.
- W byciu shinobi nie chodzi o ranienie słabych... tylko o ich ochronę przed tymi silniejszymi... - Po wypowiedzeniu tych słów szaro włosy opadł z sił i wyzionął ducha.
- Naruto.... pamiętaj... - Uśmiechnęła się lekko. - Stań się tak silny jak twój ojciec i chroń osoby bliskie twojemu sercu... nigdy na odwrót. 
- Kogo ja tu widzę? - Powiedział drwiąco mężczyzna opierając się o miecz - Młody Namikaze...
- Namikaze? - Dziewczyna o szmaragdowych oczach właśnie leczyła swojego kruczowłosego przyjaciela. - Co tu jest grane...
- Ty... - Powiedział groźnie blondyn. Jego ciało zaczęła otaczać czerwona, wręcz szkarłatna czakra która zaczęła formować 9 ogonów za jego plecami. - Zapłacisz mi za to... - Naruto rzucił się na łysego mężczyznę i uderzył go na tyle mocno iż poleciał parę metrów w tył zostawiając swój miecz. Na twarzy blondyna można było zobaczyć ból stworzony przez śmierć wujka oraz nienawiść.. chęć zabicia swojego oponenta.
- Ten wzrok... - Mężczyzna przyjrzał się oczom blondyna, były całe czerwone a źrenice były pionowe. - Kyuubi...
- Zamknij się - Naruto spojrzał morderczym wzrokiem na swojego przeciwnika.
- Naruto.. - Wydusiła z siebie Temari.
- Nie rób tego.. - Dodała Sakura. Naruto skoczył w stronę przeciwnika i sprzedał mu szybkie uderzenie z prawej które o dziwo zablokował lecz drugiego nie zablokował. i odskoczył 2 metry w tył. Jego prawie ramie krwawiło.
- Nieźle Namikaze. - Powiedział prostując się i zaczął składać pieczęcie. - Katon: Goka Mekkyaku! - Z jego ust poleciała już dobrze znana technika. Ogniki złączyły się w falę po czym powędrowały do Naruto. Ten natomiast w geście obronnym zasłonił się ogonami z czakry.. zadziałało ani jednego draśnięcia.
- Nieźl.. - Zanim dokończył dostał podbródkowego ale szybko oddał blondynowi odkopując go tak mocno, że wleciał idealnie w drzewo.
- Kha! - Wydał z siebie niebieskooki, nie chłopak o szkarłatnych oczach wypluwając trochę krwi. - Sasuke... katana! - Krzyknął blondyn widząc jak jego przeciwnik szarżuje na niego ze swoim ogromnym tasakiem a nie mieczem. Po chwili do blondyna poleciała katana rzucona przez jego towarzysza, wyciągnął ją z pochwy i władował w nią czakrę Kuramy, wiedział, że nie może przesadzić ponieważ nie jest to jego broń. Pewnym ruchem zablokował cios, obaj patrzeli na swoje twarze.
- Czemu zabiłeś całą moja rodzinę? - Powiedział ze smutkiem blondyn lecz nie opuścił bloku.
- Weszli mi w drogę.. to na ciebie polowałem. - Powiedział drwiąco. Nie robił sobie nic z blondyna, zachowywał się tak jakby był niczym.
- Skurwysynu! - Naruto zrzucił z katany tasak przeciwnika po czym zadał cios rękojeścią obracając katanę w dłoniach. - Spróbuj tego! - Naruto kopnął z całej siły rywala na co te odsunął się parę kroków w tył. Nim się obejrzał jasnowłosy był w powietrzu, jego rękę zaczęły oplątywać ogony stworzone z czakry. Łysy facet został wgnieciony w ziemię co spowodowało wielki huk, aż osoby stojące niedaleko zatkały uszy. Naruto słyszał odgłos łamanych żeber. - Aaaaa! - Wrzeszczał ładując w atak całą swoją siłę. Wybuch powstał spowodowany atakiem po czym w powietrze wzleciało wiele kurzu zasłaniając całe zdarzenie. Po chwili kurz opadł i widać było blondyna wracającego w stronę ciała swojego wujka, nie był już owinięty czakrą. Jego przeciwnik leżał wbity głęboko w ziemię, dopiero teraz można było dostrzec zniszczenie dookoła. Spalone drzewa, popękana ziemia...a  to zaledwie chwilą walki. Wszyscy ze zdziwieniem patrzyli na Naruto. Pierwszy raz widzą na oczy kogoś tak potężnego spoza wioski. Naruto przyklęknął przy ciele swojego wujka i zaczął łkać.
Jego oczy znów stały się błękitne a jego ciało opuściła szkarłatna czarka.  
- Naruo. - Temari zaczęła iść w stronę Naruto. Sasuke pomimo zdziwienia udawał niewzruszonego. Ino jak i Sakura były lekko przerażone lecz Sakurze coś w sercu mówiło jej, że jest silny...a może coś więcej.. 
Shikamaru jest nieprzytomny. - Twój wujek nas ochronił...
- Wiem... - Powiedział przez łzy. - Mogłem tu być... - Otarł swoją twarz z łez. - Czemu jestem takim zarozumiałym frajerem. - Wymamrotał.
- Nie jesteś... 
- Jestem.. - Powiedział groźniej.
- Naruto.. - Zaczęła szmaragdowooka.
- Cholera. - Mężczyzna który przed chwilą leżał w ziemi wstał jakby nigdy nic i poprzeciągał się. - Myślałeś, że mnie zabijesz? - Zaśmiał się szyderczo dotykając rękojeść miecza. Wszyscy odwrócili się w stronę mężczyzny, na ich twarzach było widać przerażenie lecz bez wzruszenia był tylko Sasuke, Naruto i oczywiście nieprzytomny Shikamaru. - Ale powiem ci jedno blondasku... nieźle mnie obiłeś. 
- Po co na mnie polujesz? - Spytał z głową w dole zaciskając obie pięści. 
- Pewnie myślisz, że chodzi o ogoniastego. - Pokręcił głową. - Nie. Chodzi o coś więcej ale po co ci to skoro i tak zginiesz? Jak reszta... - Mężczyznę zaczęły otaczać fioletowe kręci czakry a miecz zaczął wchłaniając się w jego ciało wypełniając miejsce tatuaży. - Tą techniką zabiłem twojego ojca. Skurczybyk prawie mnie ukatrupił. - Zaśmiał się szyderczo po czym jego oczy stały się czarne. - To koniec. - Pobiegł w strone blondyna, po paru chwilach był tuż przed nim i przymierzał się do ciosu. Nagle osoba o białych włosach zablokowała uderzenie i odkopała mężczyznę. Złożył parę pieczęci po czym przyłożył dłoń do ziemi a obok niego z dumy wyłoniła się wielka ropucha. - Zabierz ich. - Ropucha spojrzała na nich. - Szybko. - Powiedziała niskim tonem głosu. Wszyscy zebrali sie w parę sekund oprócz blondyna. - Ty też. - Powiedział pośpieszając go.
- Nie... - Powiedział mrocznym tonem. - On zabił mi rodzinę. 
- Dobra. - Łysy mężczyzna podniósł płaszcz, otrzepał go i założył. - Za dużo was. - Powiedział zakładając kaptur. - Po młodego Namikaze przyjdę kiedy indziej. - Po wypowiedzeniu nazwiska zniknął w dymie a ostatnie słowa wypowiedział wiatr. 
- Nie zdążyłem. - Westchnął białowłosy. - Wybacz Naruto. - Odwrócił się w stronę blondyna.
- Kim jesteś? - Spojrzał zdziwiony na starszego mężczyznę.
- Jirayia.... bliski przyjaciel twojego wujka... 

__________________________________________________________
Witajcie!
Rozdział jest trochę dłuższy. ;D
I mam do was ważną prośbę:
Chciałbym polepszyć to jak piszę więc powiedzcie mi co wam nie pasuje w moim stylu pisania!
Proszę was o to ponieważ myślę, że mogę pisać lepiej ale nie bez waszej pomocy. 
Piszcie chociażby czy opisy miejsc/sytuacji mają być krótkie czy bardziej szczegółowe.
A tak poza tym mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał! ;)

sobota, 22 sierpnia 2015

4 Rozdział. - Misja...

- Temari?! - Jego ton głosu wyrażał ogromne zdziwienie. Natychmiastowo podszedł do blondynki i uścisnęli się.
- Wy... wy się znacie? - Spytała niebieskooka Ino.
- No jasne! - Odpowiedziała z radością Temari.

- Wy się znacie? - Spytałam oszołomiona powtarzając pytanie.
- No a jakby inaczej? - Spytała ironicznie blondynka. Naruto z lekkim uśmiechem odszedł od Temari i siadł obok Sasuke. Czyli tuz za moimi plecami.
- Nieźle. Tak w ogóle co u ciebie Temari? - Spytała Ino.
- Po staremu. - Wzruszyła ramionami. - Sprawy polityczne oczywiście lecą na moja głowę... - Zaśmiała się.
- Tak samo jak u nas Shikamaru zajmuje się wszystkim. - Poczułam wzrok Shikamaru na swoich plecach.
- A tak w ogóle Naruto. - Temari zwróciła się do blondyna. - Co robisz w Konosze?
- Nie chciałem tu mieszkać. - Wzruszył ramionami. - Mój wujek mnie tu przyprowadził.
- Ach ten Mayromi. - Zaśmiała się. - Ale czemu nie chcesz mieszkać w Konosze?
- Dobrze wiesz. - Ton jego głosu stał się mroczny. - Idę z Sasuke i Shikamaru do sklepu. - Naruto i dwóch wymienionych wstało po czym ruszyli w stronę centrum.
- "Dobrze wiesz"? - Wymamrotała Ino spoglądając na Temari.
- Nie patrz się na mnie. - Dźwignęła głowę w niebo zadzierając nos. - Nic nie powiem. - Skrzyżowała ręce.
- Ale powiedz mi jedną rzecz. - Wypaliłam po chwili. Temari przeniosła na mnie wzrok. - Naruto mówi, że nie lubi shinobi...
- Już tłumaczę. - Przerwała mi moją wypowiedź. - On nie chce być shinobi ponieważ jego matka została zabita przez shinobi.
- I tylko dlatego ich tam nienawidzi?
- Można to tak ująć... - Westchnęła głośno. - Więcej ci nie mogę powiedzieć. Najwyżej sam Naruto ci coś powie,
- To aż taka tajemnica? - Spytałam.
- A żebyś wiedziała. - Ta na moje pytanie zaśmiała się cicho. - Dla niego ta historia... jest dość ważna.
- Czyli ty jesteś jego przyjaciółką? Jak długo się znacie?
- Można tak powiedzieć, a co do tego ile się znamy to może z dwa lub trzy lata.
- Co?! - Spytała z nie do wierzeniem Ino.
- Noooo. - Przeciągnęła Temari. - Co w tym dziwnego?
- Nic. - Odburknęła.
- Nadal nie rozumiem jednej rzeczy. - Powiedziałam z lekkim smutkiem. - Przecież to nie shinobi naszej wioski zabił jego matkę, a ktoś tak silny przydałby się by pomóc w wiosce i innym ludziom.
- Dla Naruto wystarczy, że byli to shinobi. Nie wiem co musiałoby się stać by zmienił zdanie.
- Rozumiem.
- A co to do tego, że jest silny... masz rację. - Temari uśmiechnęła się lekko.

Naruto;


  Właśnie wracam z Shikamaru i Sasuke do dziewczyn, Cały czas nie mogę uwierzyć, że Temari przyszła do liścia... cóż za zbieg okoliczności.
- O, już jesteście. - Powiedziała Temari widząc mnie i moich 2 znajomych.
- Po co w sklepie byliście?
- Mieliśmy coś kupić ale w sklepie okazało się, że nikt nie wziął portfela. - Powiedziałem drapiąc się niepewnie po głowie.
- Głupki. - Burknęła Temari. Dziewczyna z różowymi włosami przeniosła na mnie wzrok.
- Naruto.
- Hmm? - Wszyscy wędrowali wzrokiem od Sakury do mnie.
- Jak się poznaliście z Temari?
- Widzicie tą bliznę na lewym oku? - Pytam wskazując na bliznę bięgnącą przez lewe oko na mojej twarzy.
- No widzimy. - Odpowiedzieli chórem. Temari natomiast skrzyżowała ręce i słuchała uważnie.
- Jak miałem z 13 lat to napadł mnie... shinobi.
- Członków Akatsuki nie można nazwać shinobi. - Powiedziała Temari.
- Mordują, wystarczy. - Powiedziałem oschle. - Oszołomiłem go prawie tracąc przy tym oko, gdyby Temari mnie nie znalazła i medycy z wioski piasku by mi nie pomogli mógłbym nie mieć oka.
- Słyszeliście. - Powiedziała krótko Temari.
- A Temari, nie pytałem się... - Powiedziałem z lekkim smutkiem.
- Tak?
- Co z... Gaarą? - Podniosłem lekko wzrok. Niestety nie otrzymałem odpowiedzi. - Cholerne dranie. - Zacisnąłem pięść.
- O co chodzi? - Spytała niezrozumiale Ino.
- Nie ważne. - Temari uspokoiła ją lekko. - To raczej sprawa prywatna.
- Och, Temari! - Usłyszałem głos mojego wujka.
- Pan Mayromi. - Temari uśmiechnęła się pogodnie.
- Pomożesz w jutrzejszej misji tej zgrai? - Mój wujek wskazał na nas wszystkich.
- Naruto też idzie?
- Nie. - Powiedziałem z lekkim oburzeniem.
- Nie. - Powiedział Mayromi.
- Skoro gadacie o misji to nie moja sprawa, narka! - Powiedziałem krótko po czym złożyłem parę pieczęci i pojawiłem się tuż przed drzwiami domu. Otworzyłem je po czym ściągnąłem szybko buty i powędrowałem do salonu uprzednio zamykając drzwi.

Sakura;

- Za to ja idę z wami. - Powiedział wujek Naruto tuż po jego zniknięciu.
- Mam pytanie odchodzące od tematu.
- Tak? - Mayromi przeniósł na mnie wzrok? - Teraz się zawahałam z pytaniem.
- Czy.... - Westchnęłam. - Czy Naruto jest Jinchuriki? 
- Skąd to wiesz? - Spytała Temari.
- Nie ważne. Tak jest. - Powiedział wujek Naruto. - Ale wy wszyscy. - Rozejrzał się po osobach dookoła. - Nikomu ani słowa.
- Jasne.
- Oczywiście.
- Taaa....
- A więc wracając. Misja polega na dostarczeniu listu do wioski burzy. Niby proste lecz będziemy podążać najkrótszą trasą i jednocześnie najniebezpieczniejszą.
- A czemu nie możemy iść tą dłuższą drogą? - Spytał Sasuke, jak zwykle spokojnym głosem.
- A chcecie iść 2 tygodnie? - Mężczyzna spytał wodząc po nas wzrokiem.
- No niby nie. Czyli gdzie się spotykamy?
- Jutro pod główną bramą.
- Jasne.

Naruto;

Przecieram oczy... światło bije mnie po oczach. Zamykam je, siadam na krańcu kanapy i przecieram oczy po czym znów je otwieram.
- Idę! - Krzyczę słysząc dzwonek do drzwi. Wychodzę z salonu i kieruję się na lewo, podchodzę i otwieram wejściowe drzwi.
- Mogę? - W progu ukazuje mi się Temari.
- Jasne. - Odsuwam się przepuszczając w drzwiach. Gdy blondynka przechodzi zamykam drzwi, słyszę jak zrzuca swój wachlarz na podłogę. - O co chodzi?
- Jak tam się dogadujesz z dziewięcio?
- Całkiem dobrze. - Wzruszam ramionami.
- A co do Gaary... domyślasz co się stało.
- Czyli dlatego Tsunade mówiła mi, że jestem ostatnim Jinchuriki, że tez nie pomyślałem tylko bezsensownie odpowiedziałem "wiem".
- To i tak by nic nie zmieniło. - Uśmiechnęła się lekko i przeniosła wzrok na mnie. - A tak w ogóle to pare osób już wie, że jesteś Jinchuriki.
- Co? No po prostu fantastycznie.. - Westchnąłem głośno. Nie chciałem by ktokolwiek to wiedział więc nie podoba mi się ta informacja.
- Spokojnie. - Temari stara się mnie uspokoić. - Nikt się nie dowie. - Udało jej się to. Spojrzałem na nią ciepło.
- Tak myślę. - Zaśmiałem się lekko.
- Ja już będę spadać. Jutro idę na misję.
- Tak... na razie. - Blondynka nie czekając aż otworze jej drzwi zabrała wachlarz i wyszła z domu. Ja lekko zmęczony powędrowałem do siebie na górę, wziąłem pare rzeczy i skoczyłem do łazienki. Wziąłem 20 minutowy orzeźwiający prysznic i poszedłem spać.
- Naruto... - Usłyszałem głos mojej mamy. - Słyszysz mnie?

__________________________________________________________
A oto i rozdział, przepraszam, że troszkę krótszy to ale tak wyszło!
W następnym rozdziale będzie się działo.. ostrzegam! ;)

sobota, 15 sierpnia 2015

Info.

Wróciłem i.. zobaczyłem, że pod ostatnim rozdziałem jest tylko jeden komentarz ;c
A skoro jest tylko jeden to znaczy, że prawie nikt nie czyta moich "wypocin" więc póki co nic na blogu nie będzie wstawiane.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

3 Rozdział. - Stara znajoma.

- Chwila. - Po jej wyrazie twarzy domyśliłem się, że nasłuchuje stukotu butów od Sakury. - Miałeś być wcześniej - Dodała po chwili przenosząc swoje brązowe oczy w moja stronę.
- Nic o tym nie wiedziałem. - Wsadziłem ręce do kieszeni.
- Ach ten Mayromi... - Zaśmiała się cicho. - A więc Naruto... wiesz, że jesteś ostatnim...

- Jichuriki? Wiem. - Westchnąłem głośno przypominając sobie, że dawno nie rozmawiałem z lisem.
- Z moich informacji wynika, że Akatsuki nie zna jeszcze twojej tożsamości.
- Bo taka jest prawda. - Powiedziałem dość bezuczuciowym tonem.
- Jeżeli mogę spytać... jakie stosunki utrzymujesz z bestią? 
- Dobre - Odwarknąłem. - A i dla pani informacji. - Spojrzałem na nią srogo. - Kyuubi nie jest bestia. - Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem i wyszedłem trzaskając drzwiami.
- Naruto. - Usłyszałem głos w mojej głowie. - Dzięki. - Powiedział dość złowieszczym tonem. No nie dziwię się, taki głos pasuje do niego.
- Nie ma za co. - Odpowiedziałem z uśmiechem pod nosem. - Czemuś się tak długo nie odzywał? 
- Spałem.
- Ty wiecznie śpisz Kurama. - Powiedziałem ironicznie.
- A ty jesteś wiecznie uparty. Ja idę spać, nie budź mnie. - Odwarknął z lekkim śmiechem po czym głos ucichł. Już zasnął? Szybko. Droga powrotna do domu zeszła mi dość szybko ale gdy już widziałem mój obrany za cel budynek usłyszałem jak ktoś wykrzykuje moje imię.
- Hmm? - Mruknąłem odwracając się. To była Sakura, muszę przyznać, że ładnie jej w białej koszulce.
- No nareszcie cię znalazłam. - Dziewczyna o różowych włosach oparła się o swoje uda głośno dysząc.
- Szukałaś mnie? Po co? - Pytam zdziwiony. Nie oszukuję, dziwi mnie fakt iż ktoś z tej wioski się mną interesuje.
- Chciała porozmawiać. - Wyprostowała się - A co, niewolno? - Spytała znów ukazując pięknu uśmiech po którym moje serce zaczęło bić szybciej.
- Jasne, że można. - Niezręcznie podrapałem się z tyłu głowy.
- Mogę wiedzieć o czym rozmawiałeś z Hokage?
- Eee.. - Wypuściłem ze swoich ust jedną literę przedłużając ją. - Nic takiego. Spytała się mnie czy zamierzam zostać shinobi Konohy. Oczywiście odmówiłem. - Skłamałem. Nienawidzę kłamać ale nie mogę powiedzieć Sakurze o tym, że jestem jinchuriki.
- Szkoda. - Powiedziała chowając swój piękny uśmiech. - Jesteś naprawdę silny.
- To komplement? - Zaśmiałem się.
- Można tak powiedzieć. Sasuke z tobą rozmawiał?
- Tak - Przeciągnąłem literkę "a" lekko zdziwiony. - Skąd wiesz?
- Domyśliłam się. - Na jej usta wkradł się chytry uśmiech.
- Jesteście podobni.
- Pod jakim względem?
- Nic o was nie wiadomo. - Wzruszyła ramionami. - Ale co ja na to poradzę? - Oboje się zaśmialiśmy. Między wymianą naszych zdań trwała chwila ciszy którą Sakura przerwała. - Naruto. - Skrzyżowała ręce. - Może pójdzie dziś ze mną, Ino, Shikamaru i Sasuke.
- Ino? Shikamaru? - Spytałem zdziwiony, przecież pierwszy raz słyszę o nich. - A gdzie?
- Ino i Shikamaru poznasz jutro jak pójdziesz.
- Jasne. - Odpowiedziałem krótko. - Ale nadal nie wiem gdzie. - Dopowiedziałem po chwili.
- To się zobaczy. - Wzruszyła ramionami. - Przyjdziemy po ciebie. Do zobaczenia. - Odwróciła się i szybko zaczęła biec w stronę.... parku, tak przynajmniej sądzę. Po chwili stania w bezruchu ponowie ruszyłem w stronę domu. Czyli dzisiaj mają po mnie przyjść? Nawet nie wiem o której.
- Nie idź. - Usłyszałem głos Kuramy.
- Spadaj. - Zacząłem się śmiać.

Sakura;

Właśnie wchodzę na teren parku i wzrokiem szukam mojej jasnowłosej przyjaciółki ale jak zwykle się gdzieś zapodziała. Po 10 minutach szukania zobaczyłam ją jak siedziała przy ławce przy nieczynnej fontannie. - Ino! - Blondynka odwróciła się w moją stronę i przywitała mnie uśmiechem. - Wiesz ile aj cię szukam? - Zaczynam narzekać. - Miałaś być przy CZYNNEJ fontannie.
- Oj no przepraszam. - Wzruszyła ramionami. - Jakoś tak wyszło.
- Umyj uszy. - Dogryzłam jej. - Jak coś Naruto dziś idzie z nami. - Moja mimika twarzy stała się bardziej radosna.
- Podoba ci się? - Co to za pytanie? Nie wierzę, że Ino zadała mi pytanie z tak oczywistą odpowiedzią...
- Nie! - Odpowiedziałam krótko.
- I tak wiem swoje. - Powiedziała cicho, ale niestety czy "stety" słyszałam. - Temari właśnie jedzie do nas.
- Co? Czemu mi wcześniej o tym nie powiedziałaś?!
- Dopiero 5 minut temu list dostałam. - Podniosła ręce przed twarz w geście samoobrony.
- To cie ratuje. - Powiedziałam groźnie.
- Weź zluzuj Sakura bo ci zmarszczki wyskoczą za szybko. - Wystawiał język by mnie zdenerwować.
- No okej, okej. - Wzdycham. - A kiedy Sasuke przyjdzie?
- Za godzinę.

Mayromi;

Wchodzę właśnie do budynku Hokage. Budynek jak przystało jest niezwykle zadbany i w dość ciepłych kolorach, wchodzę po schodach na górę po czym bez pukania wchodzę. 
- O.. Mayromi. - Zauważyłem jej ciepłe spojrzenie na swojej osobie.
- Tak. - Uśmiecham się lekko. - O co chodzi Tsunade?
- Wysłałam list do Jiraiyi.
- W jakim celu?
- Naruto jest Jinchuriki. - Oparła łokcie o biurko o swój podbródek o ściśnięte dłonie. - Potrzebuje dobrego treningu. A poza tym on jest jego ojcem chrzestnym więc dobrze by go poznał.
- Może i masz rację. - Przeniosłem wzrok za okno. - Ale nie wiem czy będzie chciał. Znam go za dobrze... - Mój głos lekko się załamał.
- Jiraiyia go przekona. - Jej głos był strasznie przekonujący. - Powiedział, że ma dobre stosunki z ogoniastym ale jakoś mu nie wierzę.
- Nie pytałem go nigdy o to. - Chwila ciszy. - To wszystko? 
- Jeszcze jedna sprawa... - Przedłużyła strasznie swoją wypowiedź. - Dzieciaki musza iść na misję rangi S.
- Mam iść z nimi?
- Najlepiej by było gdybyś im pomógł.
- Nie widzę problemu. - Na moje usta wkradł się uśmiech. - Dawno nie mogłem pomóc. - Zacząłem kierować się w stronę drzwi.
- Widzimy się po jutrze o ósmej przed główną bramą. - Jedyne co usłyszałem przed wyjściem. Zacząłem zbiegać po schodach po czym skierowałem się w stronę domu. Po drodze cały czas rozmyślałem o Jiraiyi. Widziałem go dwa razy w życiu i sam dokładnie nie wiem jak zachowa się w stosunku do Naruto. Może nie powinienem się tym przejmować?

Sakura;

Idę własnie z Ino, Sasuke i Shikamaru w stronę domu Naruto.
- Shikamaru. - Zaczęła blondynka. - Cieszysz się, że Temari będzie? - Powiedziała chytrze.
- A co to ma do rzeczy?
- No to, że ona ci się podoba.
- Ale jesteś upierdliwa. - Szatyn wymamrotał coś jeszcze pod nosem.
- Czyli mam rację. - Zachichotała radośnie.
- Dobra Ino, zostaw go. - Powiedział Sasuke. Jak zwykle pustym, spokojnym głosem. 
- A Naruto ten nowy, nie? - Wypalił szatyn.
- No. Szybki jesteś. - Uchiha dogryzł mu.
- Oj skończcie wszyscy. - Westchnęłam.
- Trochę humoru różowa.
- I to mówisz ty Sasuke? - Zaczęłam iść tyłem by patrzeć na niego wymownym wzrokiem.
- No tak. Ja to mówię. - Wzruszył ramionami. Masakra z nimi ale przecież to moim przyjaciele więc muszę z nimi wytrzymać. Odwróciłam się tyłem do Sasuke i od razu na horyzoncie zobaczyłam dom w którym przebywa Naruto. Zauważyłam, że blondyn jest w oknie na piętrze. Zauważył nas i zniknął z okna, najprawdopodobniej zszedł na dół ale pomimo tego podeszłam do drzwi i zapukałam.
- Już jestem. - Z drzwi wyszedł blondyn. Miał na sobie zieloną koszulkę oraz niebieskie shorty. Trzasnął drzwiami nie zamykając ich i podszedł w stronę grupki moich znajomych i machnął im ręką w ramach przywitania.
- Siema Sasuke. - Usłyszałam. - Ty to pewnie Ino a ty... - Spojrzał na Shikamaru.
- Shikamaru. - Odpowiedział krótko i podali sobie dłonie. 
- To idziemy? - Nikt nic nie powiedział tylko zaczęli zgodnie iść w jednym kierunku. - Czekajcie! - Zaczęłam biec w ich stronę. - Naruto nie zamykasz drzwi? - Spytałam z ciekawości.
- Nie. - Wzruszył ramionami. Dobiegłam do nich. - Mój wujek jest w domu a raczej w piwnicy.
- Mhm. - Wymamrotałam.
- To gdzie idziemy? Bo nadal nie wiem.
- Teraz czekamy jeszcze na jedna znajomą i potem się coś wymyśli. - Uśmiechnęłam się na myśl, że Temari nas odwiedzi... dawno jej tu nie było. Po paru chwilach byliśmy na terenie parku ponieważ podobno Temari miała tutaj przyjść. Z innej beczki... jest strasznie ciepło, słońce razi po oczach a pot leje się z każdego jak z jakiegoś wodospadu.
- Ej Naruto.
- Co Sasuke?
- Młotek jesteś.
- Czemu? - Naruto zrobił zdziwiony wyraz twarzy patrząc w stronę szatyna.
- Bo tak. - Kruczowłosy wzruszył ramionami i zaczął się śmiać.
- Widzę, że się lubicie. - Usłyszałam dość znajomy głos. Odwróciłam się i ujrzałam blondynkę z wielkim wachlarzem na plecach. Już chciałam się przywitać gdy usłyszałam reakcję Naruto.
- Temari?! - Jego ton głosu wyrażał ogromne zdziwienie. Natychmiastowo podszedł do blondynki i uścisnęli się.
- Wy... wy się znacie? - Spytała niebieskooka Ino.
- No jasne! - Odpowiedziała z radością Temari.

__________________________________________________________
Mam nadzieję, że trzeci rozdział wam się spodobał!
Nie będzie przez 2 tygodnie żadnej notki ponieważ jadę na wakajce!